Liga Mistrzów - gdzie gol ściele się gęsto

Jest wojna, są ofiary. Jest Liga Mistrzów, są klaty. Są klaty, jest impreza. Czyż nie tak?    

Wojenna retoryka rozpoczęła się od genialnego, makiawelicznego postępku Jose Mourinho , który jednak zanim wysłał swoich żołnierzy na straceńczą misję, miał już jednak miażdżące 4:0 w kieszeni, za sprawą Karima Benzemy, Alvaro Arbeloi i Cristiano Ronaldo. I chociaż bardzo nam szkoda Ajaxu, to jak już się rzekło - jest wojna, są ofiary, a Wielki Geniusz nie cofa się przed niczym :

A swoją drogą - nie uważacie, pan Pedro Leon zasługuje na bliższą uwagę?

AFP/GETTY IMAGES/JOHN THYS

Kiedy ostatnio Real wygrał 5:1, Barcelona przebiła go na 8:0 . Tym razem ta sztuka jej się nie udała, i z Panathinaikosem (do niedawna prowadzonym przez szczękę Jacka Gmocha he he) musiała poprzestać na "skromnym" trzybramkowym zwycięstwie. Dwa gole strzelił Messi, jednego Pedro, chyba tylko po to, aby to imię prześladowało nas przez cały dzień:

Przebiła natomiast i Real i Barcelonę i wszystko inne  Valencia, która nie miała litości dla Bursasporu. A jeśli chcecie, żeby zrobiło Wam się cieplej, w ten zimny, listopadowy poranek - wpiszcie w google Roberto Soldado.... A jeśli chcecie się rozgrzać wszystkimi sześcioma trafieniami z tego meczu - zapraszamy tutaj .

REUTERS/HEINO KALIS

Nie chcemy już po raz 379. pisać, że nie kto inny jak my, przewidywał, że Tottenham będzie rewelacją tej edycji Ligi Mistrzów, i chociaż szkoda nam Werderu , jak również pieniędzy, których NIE postawiłyśmy u bukmachera, to drużyna z Londynu wciąż pozostawia nas w oniemiałym zachwycie, nawet, jeśli Gareth Bale nie przestaje wyglądać dziwnie.

AP/Tom Hevezi

Tottenham poradził sobie najlepiej z londyńskich drużyn, pozostałym nie poszło już tak dobrze. Chelsea wygrała 2:1 z Żiliną , zaś Arsenal, ku naszemu zdziwieniu i rozpaczy przegrał 0:2 ze Sportingiem Braga .

I cóż nam po klacie naszego niedawnego gościa Jacka Wilshere, jeśli jest to tak smutna klata?

AP/Paulo Duarte

Klatą radosną jest zaś niewątpliwie klata Daniele de Rossiego...

AP/Riccardo De Luca

Nic dziwnego, skoro jego AS Roma przegrywając 0:2 (po dwóch bramkach pięknego Mario Gomeza) z Bayernem Monachium potrafiła wyciągnąć na 3:2. To się nazywa rzymski charakter, i nie będziemy już pisać, że szkoda nam Bayernu, chociaż szkoda, ale to, co zrobiła Roma było no cóż, co my tam mamy w podręcznym arsenale stereotypowych zachwytów? Cudowne, niesamowite, emocjonujące i w ogóle. Z naciskiem na w ogóle. Pamiętamy jeszcze czasy, gdy sformułowanie "i w ogóle" było formą najwyższego skomplementowania rzeczywistości. Te czasy pachną truskawkową Mambą, Kaczorem Donaldem i karteczkami z segregatora.

Pozostałe włoskie drużyny poradziły sobie nie tak spektakularnie, ale bardzo przyzwoicie. Zlatan i Ronaldinho zapewnili zwycięstwo Milanowi nad Auxerre , zaś Esteban Cambiasso strzelił jedynego gola w meczu Interu z Twenete . A skoro już mowa o jedynych golach, to Wayne Rooney z jedenastu metrów zasponsorował Czerwonym Diabłom trzy punkty w meczu z Rangersami , 1:0 wygrały także Rubin Kazań i FC Basel.

Schalke 04 Gelsenkirchen rozochocone weekendowymi sukcesami pokonało Olympique Lyon, tym razem bez udziału (przynajmniej formalnego) Raula, natomiast za pomocą dwóch trafień Klaasa Jana Huntelaara (aaaaaa) i jednego Farfana Tulipana.

A Wam, który mecz podobał się najbardziej?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.