Wlazły nie zagra już więcej w kadrze?

Wygląda na to, że sprawa Castellaniego jeszcze tak szybko się nie zakończy.      

Zwolniony w poniedziałek trener wrócił z Argentyny by domknąć sprawę swojego zakończenia współpracy z polska kadrą. Sprawa nie jest taka oczywista, bo związek zerwał obowiązujący cały czas kontrakt ze szkoleniowcem. Wczoraj Castellani spotkał się z prezesem Przedpelskim, do porozumienia jednak nie doszło, a z planowanej po spotkaniu wspólnej konferencji prasowej nic nie wyszło. No to sobie wyobraźcie jak musiało wyglądać to spotkanie.

Korzystając z bytności w Polsce, Argentyńczyk wybrał się na mecz swojej byłej drużyny, Skry Bełchatów, która w 2. kolejce PlusLigi podejmowała wczoraj Jastrzębie. Trener został przywitany przez miejscową publiczność gromkimi brawami, a jak przyznał obecny trener zespołu, siatkarze Skry cały czas myślą o sprawie Castellaniego.

Na pewno wciąż myśli o niej Mariusz Wlazły, który chyba najmocniej z naszych siatkarzy przeżywa decyzję związku i nie waha się przed jej ostrą krytyką. - Decyzji się nie cofnie, aczkolwiek powiem to jeszcze raz dobitnie, że się pomylili i przyjdzie im za to płacić. Trudno. To jest ich problem i niech sobie ten problem rozwiążą . Ale na tym się nie kończy. Mariusz stwierdza, że nie interesuje go, kto teraz zostanie szkoleniowcem i nie wie, czy w ogóle będzie chciał grać w kadrze dowodzonej przez kogoś innego.

A co na to inni zawodnicy Skry? Bartosz Kurek mówi, że swoje zdanie w sprawie ma, ale wolałby go publicznie nie wypowiadać. Co do dalszej gry w kadrze stwierdza, że dla niego jest to przede wszystkim przyjemność i będzie występował u każdego trenera, który go powoła. W podobnym tonie wypowiada się Daniel Pliński.

A my popadamy w refleksje. Jak myślicie, czy Mariusz jednak trochę przesadza i podchodzi do sprawy zbyt personalnie i emocjonalnie? A może należy go pochwalić za konsekwencję, odwagę i wysyłanie jasnego komunikatu w stronę postępującego trochę według swojego widzi-mi-się związku? Macie zdanie w tej kwestii?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.