Nieco na uboczy wielkich stadionów, z dala od oślepiających jupiterów, gdzie reklam jest nieco mniej, WAGsy noszą niższe obcasy, za to kibice rozbierają się chętniej i częściej... No dobra, tak naprawdę to te stadiony są tylko nieco mniejsze, światła tylko trochę mniej jaskrawe, a WAGsy właściwie jeszcze bardzie tlenione, ale ten powiew egzotyki...
No i wystarczy porównać wyniki: podczas gdy w Lidze Mistrzów dominuje powściągliwe 2:0, w Lidze Europejskiej mamy iście hokejowe kombinacje i ciężko znaleźć spotkanie, w którym padłyby mniej niż trzy gole. Dlatego trochę powybrzydzamy i wybieramy tylko te, w których była jakaś czwórka. Bo tak.
1. Liverpool - Steaua Bukareszt 4:1
Jak widać zabawy z wielką dmuchaną piłką są doskonałą receptą na pokonanie rumuńskiej potęgi. A jak doda się do nich N'Goga, Joe Cole'a (swoją drogą - dziwnie mu w czerwonym - nie możemy się przyzwyczaić) i Lucasa to wyjdzie pięknie wypieczone 4:1.
Nie, wcale nie uważamy, że najlepsze są sekundy 12 - 14 tego skrótu...
2. Bayer Leverkusen - Rosenborg Trondheim 4:0
Bo Liga Europejska może być też świetnym lekarstwem na krajowe kompleksy. 8. po trzech kolejkach Bundesligi Bayer, z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie, przychodzi sobie i jak gdyby nigdy nic gromi przypadkiem napotkany Rosenborg 4:0.
A oto strzelec hat-tricka Patrick Helmes. We like?
Patrick Helmes, Bayer Leverkusen Internet
3. Karpaty Lwów - Borussia Dortmund - 3:4
Tu działo się chyba więcej niż w meczu Lecha z Juventusem , a co najważniejsze, zespołowi Roberta Lewandowskiego udało się rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Wprawdzie nasz ciachowy rodak zapisał się w protokole meczowym głównie żółtą kartką, ale zapisał się, i to jest najważniejsze.
Borussia Dortmund AP/Sergei Chuzavkov
A dla miłośniczek Mannschaftu i Mannschafciątek - Mario Götze , młodziutki (rocznik 1992) strzelec dwóch bramek dla Borussii:
Mario Goetze BONGARTS/GETTY IMAGES/Mark Keppler
Tym razem zdecydowanie: we like.
Poza tym:
Edinson, dzień dobry kochanie, jak miło Cię widzieć...
Jak niemiło widzieć smutnego Diego Forlana (Aris Saloniki - Atletico Madryt 1:0)
AP/Nikolas Giakoumidis
Ale za to coraz bardziej lubimy Quique Sanchez Floresa . I wcale nie dlatego, że przypomina nam drugiego po Jose Mourinho najczęstszego gościa naszych niegrzecznych snów...
Znajdź różnicę: Dr House - Quique Flores Ciacha.net
rybka