Sportowy alfabet Ibrahima Afellaya od A do Z

Czyli opowieść o chłopcu, który słodyczą wymalowaną na swojej twarzyczce zawstydził czekoladę.      

reklamówką Kuyta

A rsenal Londyn. Młody, zdolny, słodki, z aparycją nastolatka i referencjami od Ciach, czy mogło być inaczej? Dziwimy się tylko trochę, że tak późno Arsene Wegner wyraził swoje zainteresowanie Afellay'em, bo choć śledził go już od ponad roku, dopiero pod koniec tego okienka transferowego oficjalnie powiedział "Tak, chcę go!" i rzucił na stół okrągłe siedem milionów euro. Odpowiedzi na razie ze strony Ibrahima i jego obecnego klubu brak, choć my same twierdzimy, że dojście transakcji do skutku to tylko kwestia czasu. I niech fanki PSV wrzucą nas do budyniu, ale ten chłopak jest wprost stworzony do szeregów "Kanonierów", o.

B ezczelny uśmiech, czyli jego najprawdziwszy znak firmowy, na punkcie którego, delikatnie i cenzuralnie mówiąc, oszalałyśmy. Te zmrużone oczy...to lekkie rozchylenie ust na prawo...ten błysk...Chcemy zostać jego niewolnicami! Ale najpierw wytapetujemy sobie nim ściany redakcji, wyrzeźbimy w lukrze i napiszemy pieśń pochwalną.

C zarodziej. Inaczej nie jesteśmy w stanie nazwać tego, co potrafi wyczyniać z piłką nasz Ibrahim. Choć "sztuka" i podryw "na gola strzelonego pięta" ciśnie się nam na usta.

łał.

D ezorientacja, czyli uczucia jakie ogarnęły Ciacha (i jak mniemamy, Was), kiedy dowiedziałyśmy się, że to maleństwo, ten chłopczyk z miną "dopiero co nauczyłem się wiązać swoje korki" na karku ma już aż... dwadzieścia cztery lata. Cóż, starość, nie radość, Ibrahim.

E pickie kości policzkowe. Idealne w każdym calu, zapierające dech w piersiach, co do milimetra i zdecydowanie warte niejednego grzechu. Pożyczymy je kiedyś na randkę z Forlanem.

/Marcel Antonisse

F an Ciach. Może się wypierać, może udawać, że wcale nie sprawdza co tydzień, czy pojawił się w Różowym Raporcie Specjalnym, ani nie pisze do nas codziennie pikantnych maili, ale pewne rzęczy są po prostu silniejsze i zdradzają nam wszystko

No dobrze chłopcze, jak ładnie poprosisz to może będziemy negocjować danie ci tej bielizny z naszym podpisem.

G arnitur, czyli, czy on może być jeszcze ładniejszy?

H m...wciąż zastanawiałyśmy się jak Wam TO zaprezentować, jaki pretekst wymyślić i jakim żarcikiem zarzucić. W końcu zdecydowałyśmy, że nie będzie wyszukanych, pretekstów i żarcików. TO zasługuje na swoją właśną chwilę chwały bez zbędnych dodatków. Zatem za nadchodzącą chwilę rozkoszy podziękujcie oli1980lala, która dostarczyła nam to zdjęcie.

I rracjonalnie słodkie fotki z dzieciństwa. On od urodzenia taki był.

J ędrne pośladki. Niestety nie miałyśmy okazji tego osobiście sprawdzić, ale po takich zdjęciach, jak to poniżej, mamy prawo się domyślać i z tego prawa bezczelnie korzystamy. Chłopak wypina się aż miło.

K oszmarna dziewczyna. Voila! No i mamy kolejne małe, bezbronne dzieciątko złapane w sidła złej, niedobrej czarownicy. (Nie, nie jesteśmy złośliwe, spójrzcie na zdjęcie poniżej, tylko miotły brakuje.) Zła, niedobra czarownica dla niepoznaki przedstawia się jako Dorien Rose, a na co dzień zajmuje ją pełnienie ważnej i odpowiedzialnej funkcji, jaką jest status króliczka Playboya. Ta. Cała ta okropna bajka zaś rozpoczęła się ponoć na jednej z imprez (których to ponoć nasz Ibruś jest wielkim fanem) i trwa do dziś, bez złudnej nadziei na przerwanie ze strony Afellay'a, który twierdzi, że jest to związek "na poważnie".

L oczki, Bo gdy zabraknie odpowiedniej ilości żelu pod ręką, a wizyta u fryzjera już dawno nie pojawiła się w terminarzu, to na jaw wychodzą prawdziwe oblicza i naturalne właściwości włosów na głowie. W tym wypadku słodkie (czy to już setny raz, kiedy używamy tego słowa w tym tekście?), przeurocze i zabawne maleńkie kędziorki. Chcemy jednego na pamiątkę.

M aroko. Chyba nie myślałyście, że jego boskość to tylko i wyłącznie zasługa holenderskich genów? Ibrahim swoją egzotyczną urodę wespół z tymi apetycznymi rysami zawdzięcza swojemu mar o kańskiemu pochodzeniu, konkretniej korzeniom matki. I choć ziemie holenderskie zamieszkuje od maleńkości, to nie przeszkadza mu to ładnie prezentować się na tle tych z drugiej ojczyzny.

N iegrzeczny chłopiec. Aaaach, czy tylko my poczułyśmy to przyspieszone bicie serca i mięknięcie kolan? Bo bad boy, to jest to, co tygryski lubią najbardziej, zwłaszcza jeśli swoje prawdziwe oblicze (zawierające faule z łokcia pod nieuwagę przeciwnika i wyjątkowo żywe konwersacje z panem sędzią) szczelnie ukrywają pod powłoką słodkiego, niewinnego aniołka.

Grrr...

O becny klub, czyli PSV Eindhoven. Holender w jego barwach zadebiutował mają zaledwie siedemnaście lat, jednak zdecydowanie częściej niż na murawie pojawiał się na ławce rezerwowych i trybunach. Dopiero, kiedy jego konkurent Mark van Bommel latem 2005 roku zasilił szeregi "Dumy Katalonii" miał szansę pokazać na co naprawdę go stać i na stałe dołączył do wyjściowej jedenastki. Chyba nie musimy dodawać, że dziś jest jednym z liderów zespołu.

P ocieszyciel, czyli jak bardzo wzruszające jest to zdjęcie? (dostarczyła ola1980lala, dzięki!)

R PA. To właśnie podczas trwającego na Południowoafrykańskich ziemiach mundialu na tle słynnej zółtej reklamówki Kuyta został zauważony przez Ciacha, a jego nazwisko znalazło się w różowym notesiku. Nie przeszkadzało nam, że na boisko pojawiał się z równą częstotliwością do klata Francka Ribery'ego na naszych łamach i tak zachwycił nas, oczarował, zahipnotyzował i co tam jeszcze chcecie, aż w końcu na siłę wylansowałyśmy go jako Ciacho Dnia poza konkursem. Bo kategorii ciachowych odkryć mundialowych jest w ścisłej czołówce.

S łodki. Zdajemy sobie sprawę, że wysunięcie takiego stwierdzenia w przypadku Ibrahima Afellaya to jak napisanie, że Masuciątko posiada lekko wypukłe oczy, a Torres, owszem ma tam kilka piegów, ale z dziennikarskiego obowiązku czujemy się zmuszone oficjalnie Wam to, drogie Czytelniczki, oświadczyć. Setki kalorii, tysiące gram cukru oraz miliony rozpływających się i nieprzerywanie wzdychających "Awww.." dziewcząt, to bilans Afellaya w tej kategorii. A żeby nie być gołosłownymi:

Tak, wysłałyśmy już stosowne pismo do księgi rekordów Guinessa. Z dopiskiem "ten, który zawstydził czekoladę".

T ors. Uwodzicielski uśmiech, uwodzicielskim uśmiechem, epickie kości policzkowe, epickimi kośćmi policzkowymi, ale nawet w takich okolicznościach nie możemy zapominać, co w ciachach liczy się najbardziej. Niech Ibrahim przeliteruje Wam słowo klata.

K-L-A-T-A. Całkiem ładna, prawda? I jaka opalona.

U roczy. Rozdawania autografów obsłudze restauracji na jej zapleczu? Pozowanie z nieletnimi fanami do zdjęć? Niech któraś tylko spróbuje zaprzeczyć.

W rodzony talent aktorski. Dobra, przewinął się gdzieś tam przed kamerą w jakieś reklamie. Okej, przyznamy się bez bicia, nie mamy bladego pojęcia, o co w niej chodzi, za jaki chwyt marketingowy robi złowieszcza wanna z wodą i dlaczego lata sobie z kolegą w tym śmigłowcu. Ale Ibrahima Afallaya w seksownie obcisłej czarnej polówce i z kolorową piłką na plecach nigdy za wiele.

Z akończenie. Żeby nie było Wam smutno, że to już koniec Alfabetu mamy dla Was małą niespodziankę. Patrzcie kto czeka, aż dołączycie do niego na tej kanapie.

ten uśmiech <3

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.