Red Bull, Webber, Jamie i Ciacha

I karty. Gokarty znaczy. I dużo dymu z bolidu. I Sebastian Świderski. I mechanicy w pięknych kombinezonach. I tajemnicza czarna opaska nie dająca nam spokoju. I ślub i szampan i gwiazdy - czyli Ciacha w świecie Formuły 1.      

była taka

Mniej więcej taka

Tak więc w sobotę rano (tak, 12.30 to rano, zwłaszcza w sobotę) reprezentacja Ciach w osobach redaktorki rybki i redaktorki ruby blue pojawiłą się na pluszowych dywanach hotelu Sheraton i...

Relacja ruby blue

Od czasu tego zdjęcia nie wpatrywałam się tak intensywnie w jeden punkt jak w drzwi pomieszczenia z którego lada moment na konferencje prasową mieli wyjść bohaterowie dnia, z drżeniem serca i powieki numer 454 tej soboty oczekując, aż stanie w nich... Andrzej Borowczyk. Tak moje drogie, Wasza redaktorka gorąco liczyła, że właśnie jej guru i bohater będzie prowadził konferencję. Drzwi się otworzyły, Andrzeja nie było. Ale i tak spotkałam go później razem z moim ubóstwianym Mikołajem Sokołem i byłam w swoim małym prywatnym formułowym niebie. Co ty wiesz o swoim małym prywatnym formułowym niebie, ruby - pomyślałam, kiedy w drugiej kolejności zza drzwi wyszedł on, Jaime.

Tak, to jednak prawda. Jaime Alguersuari jest śliczny. Śliczny. Śliczny. Bez ekranu telewizyjnego wydaje się jeszcze bardziej drobny, szczuplutki, taki kopciuszek, puszek okruszek. Z fantazyjnie podwiniętą nogawką u spodni zasiadł na kanapie, a moją - fetyszystki męskiego obuwia - uwagę zwróciły jego buty, które rozochoconym szturchnięciem kazałam biednej rybce uwiecznić na fotografii.

Mark Webber ze swoją dostojną australijską szczęką wyglądał przy Hiszpanie jak jego ojciec. I wcale nie starał się, żeby przez resztę dnia wybić mi z głowy to ojcowskie skojarzenie oddając się później uroczym przytulankom/szturchaniem/łaskotaniom z bliżej niezidentyfikowanym urokliwym chłopczykiem przebywającym z ekipą.

Tak, to prawda, Mark Webber jest czarujący. I już zawsze chcę zasypiać z hukiem jego bolidu w uszach, z dymem z jego palonych opon na włosach, z siniakiem od odepchnięcia przez pana z osobistej obstawy na ramieniu.

A na koniec, chciałam jeszcze tylko z soundtrackiem znaczącego chrząknięcia zauważyć, że to ja prawie dwa lata temu pewnego zimowego wieczoru gorącej randki z Google Grafika odnalazłam Jaime i postanowiłam podzielić się nim ze światem. I to ja zamarzyłam, o tym, żeby pewnego dnia zobaczyć go w Formule, zanim on o tym zamarzył. To ja zbudowałam jego bolid i uszyłam kombinezon.

Reasumując:

1. Chcę buty Jaime.

2. Chcę bluzę Jaime.

3. Chcę Jaime.

4. Chcę żeby Mark Webber mnie zaadoptował.

5. Albo chociaż Andrzej Borowczyk. Dla mnie Pan.

P.S. Motocyklista Chris Pfeiffer zjeżdżając na stanowisko po swoim pokazie prawie mnie rozjechał. Myślicie, że mogę dodać go do znajomych na naszej-klasie?

Relacja rybki

Gdybym miała wyobrazić sobie jakąś pracę lepszą od mojej, byłoby to robienie zdjęć Markowi Webberowi. Sory Jenson, ale póki nie przyjedziesz do Polski i nie uśmiechniesz się do mnie w ten sposób:

spadasz na drugie miejsce w moim prywatnym formułowym rankingu.

Mark Webber jest piękny, piękny, ma cudowne rysy twarzy, idealnie zarysowaną szczękę, cudowny uśmiech i rozkoszne, niezidentyfikowane dziecko, z którym się uroczo bawił...

Chyba nie musimy Wam mówić, jakie tantalowe męki przeżywałyśmy mając go (ich) na wyciągnięcie ręki - no dobra, moze trzech rąk - i nie mogąc ich dotknąć, porwać, złapać, schować przed całym tym, najeżonym teleobiektywami i szpilkowanymi dziennikarkami, światem. Oni zaś znosili swą rolę małpek w zoo ze stoickim spokojem i najwyższą klasą. Obaj jakby nieco przygaszeni i smutni - Jamie, czy to z zimna? nie odmawiali jednak zdjęć z małymi dziećmi - a my plułyśmy sobie w brodę, że jak na złość nie wzięłyśmy naszeg śliniaczka i czapki ze śmigiełkiem.

Oprócz jednak Marka i Jamiego podniet estetycznych dostarczali nam mechanicy, zwłaszcza tych dwóch. Pan Blondyn przypominał nawet z daleka nieco Bastiana Schweinsteigera... A pan szatyn wciąż patrzył się w naszą stronę i tajemniczo usmiechał - na serio, to nie urojenie...

Oczywiście, w tym wszystkim, chodziło o wyścigi gokartów, które wygrał niejaki pan - Dariusz Madura. Polski zwycięzca kartów przegrał jednak - będący główną nagrodą wyścig z Jamiem. Och, Jamie, nie umiesz się bawić.

Były też wyścigi celebrytów w kategorii panie i panowie. Z pań, oprócz Moniki Pyrek i Sylwii Gruchały nie rozpoznałyśmy żadnej celebrytki więcej - ach, co ci sportowcy robią z człowiekiem...

Wśród panów pojawili się między innymi Paweł Korzeniowski i... Sebastian Świderski! I w związku z tym, mamy dla Was malą niespodziankę, wkrótce od obejrzenia na Ciachach - zostańcie z nami, oddajemy głos do studia i takie tam. A Mark Webber jest piękny, mówiłam już to?

ruby blue&rybka

P.S. Wciąż nie możemy się pozbyć opasek akredytacyjnych. Zielona oznacza prasę, biała foto. Pocieszamy się tylko tym, że za kilka tygodni biała może stać się czarna, a czarna... czarna opaska stanowiłą nasz mroczny przedmiot pożądania, była bowiem biletem wstępu na afterparty... Chyba nawet Jamie jej nie miał...

Więcej o:
Copyright © Agora SA