Pamiętacie taki stary, średnio śmieszny kawał o mężczyźnie, który uprawiał skes tylko raz do roku, zapytany jednak przez lekarza dlaczego tak strasznie się cieszy z tego powodu odpowiedział: "Bo to już dziś panie doktorze"? No więc mniej więcej tak jest z nami i z żużlem. Co jakiś czas dostajemy od Was żużlowe monity i ponaglenia, co jakiś czas próbujemy rzucić jakiś żużlowy kawałek - ale jakoś ani my nie mamy serca do ciach na motorach- ani, co ważniejsze - z Waszej strony większego odzewu nie ma. No więc jak to jest z tym żużlem? Chcecie go czy nie chcecie?
Chcecie czy nie chcecie, dzisiaj dostaniecie z okrasą prostackiego rymu, albowiem nie co dzień Polacy wygrywają Drużynowy Puchar Świata. Nie co dzień, ale praktycznie prawie co roku - albowiem w tym sporcie Polacy są absolutną potęgą i basta! W zeszłym roku było ciężko, w tym też nie było lekko, ale udało się - i Puchar jest nasz!
Puchar znów w ogromnej mierze był zasługą papieża polskiego żużla Tomasza Goloba, który wygrał ostatni bieg dając naszej drużynie palmę pierwszeństwa, która cieszy tym bardziej, ę wywalczona została na obcej, duńskiej ziemi, i sami gospodarze musieli uznać naszą wyższość. Ha! W dodatku przeciwko nam byli(ły): pogoda - w sobotę konieczne było przerwanie zawodów; sędziowie - niesłusznie wykluczyli Tomasza za upadek w trzecim biegu; my sami - bo nie chcileiśmy, żeby było za łatwo, więc zaczęliśmy słabo, podstępnie dając nadzieję rywalom. a tu nic z tego. Blisko sukcesu byli Duńczycy, ale ich kapitan nazywa się Hans Andersen, a w jego bajkach jak pamiętamy nie ma happy endu, gospodarze przegrali więc na własne życzenie.
A Hans Andersen wygląda tak:
Tfu, tak:
Tak zaś wyglądają nasz żużlowe ciacha, którym raz jeszcze serdecznie gratulujemy!!!
Jarosław Hampel - mniam:
Rune Holta
Adrian Miedziński
Janusz Kołodziej
I Tooomaaaaaaaaasz Golooooooooooob!!!
Tak, tak, Pan, Panie Tomku...
P.S. Przepraszamy za pomylonego Hansa - to chyba dowód na to, że rzeczywiście powinnyśmy baczniej się przyjrzeć żużlowi i żużlowcom - a za zdjęcie właściwego Andersena dziękujemy Anetce.