Polskie drużyny kompromitują się w europejskich pucharach

Niby nic nowego, a jednak smutno...    

W skrócie trzy wczorajsze mecze wyglądały mniej więcej tak, jak to lakonicznie podsumował Greg:

(Na medycznym marginesie: nie uważacie, że Dr House to taki trochę Jose Mourinho wśród lekarzy, albo raczej, że Jose to House wśród trenerów? A Chase to ciacho, ciacho, ciacho - koniec marginesu)

Zacznijmy od Wisły . Z nią wiązałyśmy chyba największe nadzieje, albowiem po pierwsze zmasakrowała przecież jakąś przygodną litewską drużynę 5:0, a po drugie odświeżona została spektakularnymi powrotami bohaterów naszego dzieciństwa jak taki na przykład Żurawski, co sprawiło, że od razu poczułyśmy się o co najmniej 5 lat młodsze... W doskonałych nastrojach przystąpiłyśmy do oglądania meczu Krakowian z azerskim Karabababa chem, a tu nagle....coś takiego:

Czyli gol Najdrowa w 69. minucie, po którym Wisła już się nie pozbierała, a dzielni Azerowie zdobyli Kraków. A była jeszcze szansa za zachowanie resztek honoru - w 90. minucie, po akcji Małeckiego w polu karnym sędzia ''wskazał na wapno'' (o tak, zawsze chciałyśmy to napisać) jednak Maciej Żurawski stwierdził, że zgniłe kompromisy są nie dla Wiślaków i zmarnował jedenastkę. Jak szaleć to szaleć.

A skoro już mowa o jedenastkach - wydaje nam się, że w tej beczce dziegciu jest teraz właśnie pora na łyżeczkę miodu, a więc w celu wywołania chociażby przelotnego uśmiechu na Waszych twarzach - urocze video, które przysłała nam Zuzia :

Nie pomaga zbyt wiele, ale jest urocze...

Nie lepiej spisał się Ruch, chociaż panowie z Chorzowa zdołali przynajmniej strzelić swoim przeciwnikom - Austrii Wiedeń - jednego gola. Cóż z tego, skoro zaraz potem sami stracili trzy? A w 4. minucie zdawać się mogło, iż nad stadionem w Chorzowie zaświeciło słonce, kiedy otwierającego gola zdobył Michał Pulkowski .... Niestety, trzy minuty później Austria wyrównała, a potem... potem posypało się już jak z rękawa, i ostateczny wynik ukształtował się na poziomi 1:3 dla Ruchu... Ech,... Może powinniśmy pomyśleć nad włączeniem do składu Jana III Sobieskiego? Nie był ciachem, ale w sytuacjach ostatecznych....

Na tym tle paradoksalnie najlepiej wypadła Jagiellonia Białystok grająca z Arisem Saloniki. Nie no, też przegrała rzecz jasna, ale najmniejszą różnicą bramek - tylko 1:2. Dwie pierwsze bramki straciła w zaledwie trzy minuty, a więc tę przykrą, obowiązkową cześć wszystkich meczów pucharowych polskich drużyn załatwiła dość szybko i bezboleśnie, a potem było już tylko lepiej - zdołała się bowiem odgryźć prześladowcom i doprowadzić do stanu 1:2. Najgorsze zaś jest to, że zdradziecko podoba nam się zawodnik Arisu - strzelec dwóch bramek Toni Calvo :

W Grecji bierzcie jeńców chłopaki...

Więcej o: