Argentyna wygrywa z Meksykiem 3:1!

Pług prowadzony przez Diego Maradonę twardo prze do przodu.    

I choć szkoda chłopców z Meksyku, to przeczuwamy, po pierwsze, że oni będą jeszcze mieli swoje wielkie chwile, a po drugie - nie sposób nie podziwiać Argentyńczyków, którzy w tych mistrzostwach nie mają sobie równych.

(Prawie. Z równą konsekwencją i pewnością siebie wygrywa jeszcze Brazylia, ale im zdarzają się wszak remisy).

Czyste piękno zostało wprawdzie zbrukane Mardoną Tevezem ewidentnym spalonym Teveza (czyżby sędzia chciał naprawić błąd kolegi z meczu Niemcy - Anglia?), a w rezultacie bramką Teveza i bójką niemal wynikłą z powodu owego gola, a Messi pozostaje nieskuteczny jako strzelec bramek, ale nie będziemy już czepiać się niepotrzebnie.

Co najbardziej ekscytujące, teraz ta rozpędzona lokomotywa z Ameryki Południowej spotka się w ćwierćfinałach z rozpędzoną lokomotywą z Niemiec i wtedy dopiero to się będzie działo. Drżymy w radosnym podnieceniu i oczekiwaniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.