Mundialowy Ciachomierz: Włochy - Nowa Zelandia

Chciałyśmy zacząć od dramatycznego "największa sensacja turnieju" z dołączoną zgrają wykrzykników, ale po chwili przypomniałyśmy sobie że przecież "największa sensacja" to drugie imię 19. Mistrzostw Świata i to jeszcze przed nastąpieniem apokalipsy zwanej remisem mistrzów świata z outsiderami z Nowej Zelandii, Hiszpanie zdążyli przegrać ze Szwajcarią, Anglicy niewygrać z Algierią, a Francuzi praktycznie odpaść z turnieju.  

Za każdym razem, gdy już myślimy, że nic nas w RPA nie jest w stanie zaskoczyć, musimy to odwoływać. Może więc nie będziemy nic mówić i głos przekażemy Mundialowemu Ciachomierzowi, któremu w przeciwieństwie do jednej z nas głos nie łamie się od płaczu.

(Przypominamy: każdy mecz zaczyna z 50 punktami na koncie, za każde "ciacho na tak" dodajemy 5 punktów, za każde "ciacho na nie" tyle samo odejmujemy)

CIACHA NA TAK:

+ Włosi odśpiewujący hymn narodowy. Ta werwa, to zaangażowanie, te niskie seksowne głosy...Ciacha naprawdę były pod wrażeniem tego popisu wokalnego.

+ Domenico Criscito, choć jest chodzącym zaprzeczeniem typu gorącego italiano (młodziutki, jasnowłosy, błękitnooki) za każdym razem, gdy kamera uchwyci jego zjawiskowe oblicze jest nam goręcej niż kiedykolwiek. Taki słodki chłopak to jest.

+ gol Smeltza na 1:0. Niżej podpisana autorka była zmuszona z całych sił zacisnąć zęby, zamknąć oczy i wzbić się na wyżyny obiektywizmu, by go tu umieścić, nie wymagajcie więc od niej, by wydusiła z siebie coś więcej na ten temat niż zwięzłe "ładny był" .

+ karny dla Włochów. Spadł im z nieba, a może po części i z sędziowskiego kapelusza, ale czy to ważne? Jedno spojrzenie w oczy Vincenzo i już wiedziałyśmy. Strzeli.

+ Rory Fallon, bo czy można w bardziej seksowny sposób celebrować sukces swojej drużyny?

REUTERS/JERRY LAMPEN

+ celebracja gola w wykonaniu Iaquinty. Oglądając ją miliony pytań cisnęły nam się na usta, z kluczowym"WTF?!" na czele, jednak później doszłyśmy do wniosku, że to cieszynka z serii "nie pytaj" - każda próba jej wytłumaczenie może zburzyć porządek naszego różowego świata nieodwołanie. Bądź, co bądź - widowiskowa.

REUTERS/DAVID GRAY

+ zagrania piętą Iaquinty. Po szóstym z kolei zorientowałyśmy się, że ktoś się tu nas podrywa przy pomocy magicznych popisów. Skutecznie.

CIACHA NA NIE:

- pustki na trybunach, czyli największa zagadka mundialu w RPA. Jak to możliwe, że marnuje się siedem tysięcy biletów na mecz z udziałem gorących Italiano, podczas gdy można by za ich pomocą z ciachowych redaktorek i ciachowych czytelniczek uczynić najszczęśliwsze kobiety na świecie.

- Marcello "jestem oazą spokoju" Lippi. Rozumiemy, to nigdy nie był trener z południowym temperamentem. Rozumiemy, że milczenie jest ogrodem myśli. Rozumiemy, że może nie każdy przeżywa wszystko na równi z nami. Ale może krzyknięcie na swoich podopiecznych, było nie było, Mistrzów Świat jakoś zmobilizowało ich jednak wzięcia swojej ciachowości w garść i wygrania z jedenastką Kiwi.

AP/Alessandra Tarantino

- getry Włochów. Czy wy też macie wrażenie, że wasza babcia na drutach wydziergałaby lepsze? Nie pojmujemy, jak można tak zmarnować seksapilowy potencjał włoskich łydek. W ogóle im dłużej spoglądamy na ich tegoroczne stroje, tym bardziej tęsknimy.Nie zapomniałyśmy, co działo się 4 lata temu.

- nieobecność Buffona. Bo Gigi to "ktoś więcej niż bramkarz", a jego strata to "coś więcej niż katastrofa". Z nim zawsze czułyśmy się bezpiecznie, wiedziałyśmy, że nasz superbohater uratuje pięknych italiani z opresji wszystko dobrze się skończy. Zaś jego zmiennik, Federico Marchetti koncentracji mógłby się uczyć od Ciach. A to niech świadczy samo o sobie.

- Fabio Cannavaro. Serce nam niemiłosierni krwawiło i rozrywało się na kawałki, kiedy zmuszone byłyśmy oglądać jak boski Fabio przestaje być bogiem i wykazuje ułomności typowo ludzkie.

SUMA: 60 punktów.

Jak widać, ten mecz zawiódł nasz Mundialowy Ciachomierz w równym stopniu co reprezentacja Włoch Ciacha. Zawsze twierdziłyśmy, że odnoszenie sukcesów i sprawianie podobnych niespodzianek na wielkich imprezach przez maluczkich futbolu jest piękne, porywające i naprawdę romantyczne. Nie wzięłyśmy jednak pod uwagę tego, że kiedyś, tak jak dzisiaj, może stać się to kosztem naszych faworytów i "piękne, porywające i naprawdę romantyczne" ewoluuje w "brzydkie, brutalne i naprawdę nieciachowe". (Hondurasie, mamy nadzieję, że zrozumiałeś przekaz!) A teraz pozwólcie, że skończymy posypywać swe rany solą i w spokoju zanurzymy się w otchłani swej powłoskiej rozpaczy.

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.