Anglia - Algeria 0:0

A Niemcy - Serbia 0:1 i Słowenia - USA 2:2. Wszystko to zaczyna wyglądać intrygująco, atmosfera się zagęszcza, a kolejni faworyci zawodzą.    

Mecz Niemców z Serbami sprawił, że przestałyśmy wierzyć w jakiekolwiek wcześniej wyrobione opinie, własne i cudze, oraz odrzuciłyśmy wszelki prawidła dotyczące futbolu. Mecz Słowenii z USA najpierw kazał nam wierzyć, że wszystkie niedoceniane drużyny będą sprawiać niespodzianki, potem z kolei wprawił nas we wściekłość przykładem dziejowej niesprawiedliwości dokonanej na Amerykanach i od obowiązkową nieudolnością arbitra. Mecz trzeci pozbawił nas złudzeń o potędze tradycyjnie świetnych europejskich drużyn.

Podolski, Klose, Rooney, typowani przed mundialem na stuprocentowe na gwiazdy - zawodzą. Zamiast nich wybijają się nazwiska takie jak Jovanović (który zdążył już zajść za skórę Realowi Madryt, pamiętacie?), Ljubijankić, Coulibaly.

Algierczycy są w stanie zatrzymać Anglię? To my już panom od Capello podziękujemy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.