Kochane Czytelniczki, wraz z napisaniem pierwszej literki w "Mundialowy Ciachomierz" odkładamy na bok wszystkie sentymenty, subiektywne opinie, prawość i praworządność, uczciwość i sprawiedliwość, wrażliwość i współczucie. Od teraz liczą się tylko niezdrowe emocje i niezdrowo przystojni piłkarze, którzy zmuszeni będą nam je dostarczać w iście hurtowych ilościach. A słowo "muszą" jest tu słowem klucz, bowiem nasz tytułowy przyrząd jest bezwzględny i nie zna litości dla nikogo.
Przed Wami nowy ciachowy cykl, stworzony specjalnie na potrzeby Mundialu 2010 i wszystkich jego teraźniejszych i przyszłych zapierających dech w piersiach widowisk, który w jedyny w swoim rodzaju sposób oceni ich stopień atrakcyjności dla rządnych wrażeń pięknych kibicek z całego świata, a szczególnie z takiego jednego różowego portalu.
Zasady zaś są proste niczym uzębienie Cristiano Ronaldo. Każde spotkanie otrzymuje na dobry początek równiusieńką liczbę 50 punktów , następnie za każde "ciacho na plus" przyznane przez Mundialowy Ciachomierz dodajemy do niej po 5 punktów, w wypadku "ciacha na minus", taka sama liczba jest odejmowana. Na koniec wszystko to sumujemy i podajemy końcową punktacją, która jest oczywiście oceną atrakcyjności meczu. Przy czym, ocenę "100" symbolizuje ideał emocjonującego i dramatycznego pojedynku - finał ostatniego MŚ w Niemczech, a wykonawcy meczu uhonorowanym "0" spokojnie mogą podać sobie ręce z "bohaterami" spotkania Rumunia - Francja na Euro 2008. Mówiąc prościej im bliżej 100 tym krótsze są nasze obgryzione z nerwów paznokcie i bardziej zachrypnięty zdarty okrzykami głos. Im bliżej 0 tym większa ilości ziewów i długość naszej drzemki.
Na pierwszy ogień bierzemy mecz otwarcia, w którym to wczoraj wzięły udział reprezentacje RPA i Meksyku. Choć początkowo gospodarze byli spięci, niczym Ciacha przy wywiadzie z Bartkiem Kurkiem, to w odpowiednim momencie (czyżby zsynchronizowało się z naszym tupnięciem nóżką?) ocknęli się z fantazji (zapewne z nami w roli głównej) i porządnie wzięli piłkę i znudzonych kibiców w obroty. Jakie były tego efektu, wszyscy wczoraj podziwiali - teraz przyszedł czas, by spektakl który nam zafundowali "na chłodno" ocenił nasz Mundialowy Ciachomierz.
CIACHA NA PLUS:
+ Pierwsze Oficjalne Ciachowe Odkrycie Mistrzostw (POCOM) - Carlos Vela. Jest przesłodki i najchętniej schrupałybyśmy go w całości Coś nam mówi, że w towarzystwie jego apetycznych ust przeżyjemy miłe chwile na mundialu.
+ gol Meksyku, który oficjalnie golem nie został. Vela (ej, to nie jest specjalnie, takie są fakty!) zapakował piłkę do bramki, komentator podniósł głos, Ciacha wyskoczyły w górę....po czym musiały w połowie przebytej wysokości się zatrzymać, zejść na ziemię, komentator oznajmić "spalony!", a biedny niedoszły strzelec w połowie celebracji jej zaprzestać. No i słodko wyglądał podczas kłótni z sędzią.
+ bramkarz Meksyku, Oscar Perez. Ten pan to prawdziwy wirtuoz futbolu, każdą niewinną akcję okołobramkową RPA potrafił zamienić w "szalenie niebezpieczną akcję podbramkową". Jeśli się jeszcze trochę wyrobi będzie mógł konkurować i z legendą Belfastu, choć ulubieńcem fanek swojej reprezentacji raczej nie zostanie.
+ dziki taniec radości w wykonaniu Bafana Bafana. To było to. To było magiczne. Po raz pierwsze pomyślałyśmy sobie "Kurcze, jednak fajnie, że ten mundial to jest w Afryce".
+ Carlos Alberto Parreira i "mój najlepszy przyjaciel dres". Zawsze uważałyśmy że bunt w stylu"ja stroić się nie będę, jestem prostym trenerem, mam uczyć grać w piłkę, a nie wyglądać " jest naprawdę uroczy, a zaprezentowany na meczu otwarcia Mistrzostw Świata, w wykonaniu selekcjonera gospodarzy zakrawa o pewną perwersję. Nam w to graj.
+ Pierwsza bramka na MŚ 2010 - przepiękny gol Thabalali na 1:0 z serii tych "zapierających w piersiach". Rozpędzony, z wiatrem we włosach (a może raczej warkoczykach?) dostaje idealne podanie, z wdziękiem godnym ciacha mija obrońcę i.... GOOOOOL !!! , niczym z armaty strzela prosto w okienko. Aż nam palemka z drinka wypadła z wrażenia.
+ Uśmiech Veli w kierunku kamery w 33 minucie. Czujemy się totalnie uwiedzione.
+ Marquez na 1:1. Fajnie jak fajni chłopcy z fajnym fryzurami zdobywają fajne gole w fajnym momencie, kiedy wszyscy uważają mecz za rozstrzygnięty.
Razem: 8 x 5pkt. = + 40 pkt.
CIACHA NA MINUS:
- koszulki z długimi rękawami, które to (o zgrozo!) znalazły się na ciałach, co po niektórych graczy, Okej, okej rozumiemy, RPA to nie to co Polska, nie panują tam 30 stopniowe upały i nikt zimnymi napojami się nie ochładza, ale mecz otwarcia MŚ to mecz otwarcia MŚ, jakiś dress code obowiązuje.
- brak wpadek komentatorskich. Halo, panowie? Co się z Wami stało? Wszystko w porządku? Nie dopadła Was żadna rzadka afrykańska choroba? Bo "kryją krycie" to nie jest bynajmniej szczyt waszych oratorskich umiejętności. Chcemy więcej!
- W-U-W-U-Z-E-L-E. Krzyknęłybyśmy z irytacji, aczkolwiek nasze uszy i tak są w stanie ciężkim, nie chcemy więc go pogarszać... chociaż po krótkim zastanowieniu: na nagiego Gourcuffa!!! Jeden wielki ryk przez 90 minut meczu to nie jest to co Ciacha lubią najbardziej!!! Czy oni wszyscy powariowali ?!!! Aż strach pomyśleć co będzie, gdy przyjdzie do dogrywki. Nawiasem mówiąc byłyśmy o krok od wyrzucenia swojej różowej wersji przez okno.
- remisowy wynik 1:1. Nikt nie był specjalnie załamany, nikt nie skakał z radości. Nikt nie uronił ani jednej łezki, nikt nie molestował kolegów w ramach celebracji zwycięstwa. Wszystkie Ciacha przed telewizorami poczuły się jak na uczuciowej pustyni i ziewnęły z nudy.
- karygodny brak wymiany koszulek. Do naszej redakcji nie dotarł żaden telegram, że reprezenanci tych krajów zostali okradzeni i będą zmuszeni przez cały turniej występować w jednej i tej samej koszulce, komentatorzy też nie napomknęli nic, jakoby jakiś dowcipniś nasmarował je od zewnątrz klejem, czego skutkiem piłkarze nie mogli się ich pozbyć, nie znajdujemy więc żadnego usprawiedliwienia dla reprezentantów RPA i Meksyku. Wsytd nam za Was, chłopcy.
Razem: 5 x -5 pkt. = - 25 pkt.
SUMA : 65 punktów, co w przekładzie na język nieciachomierzowy oznacza : "Różowe kapcie nam z wrażenia nie spadały, ale jak na mecz otwarcia było całkiem spoko" Bo jakbyśmy przypadkiem zapomniały, mecze otwarcia MŚ rządzą się własnymi prawami, co komentatorze byli uprzejmi przypominać nam z regularnością co do 2 minut, A skoro tak, mamy nadzieję, że to dopiero przedsmak tego co czego nas przez najbliższy miesiąc. Może i gołych klat z RPA, ani Meksyku, nie było, ale nasze apetyty i tak są nieziemsko zaostrzone. I tak, panowie Vela i Marquez, to w niemałym stopniu i wasza zasługa.
Teraz jednak oddajemy głos w Wasze ręce. Zgadzacie się z pierwszym werdyktem Mundialowego Ciachomierza, a może Wam aż tak często palemka z drinka z wrażenia nie wypadała, albo wręcz przeciwnie, wasze okrzyki były głośniejsze od wuwuzeli? Pomóżcie nam rozstrzygnąć losy tego meczu!
Marina