Garść obrazków z Ligi Europejskiej

Czyli trochę brzuszków, trochę klat, kilka gorzkich łez i całkiem spora porcja ciachowej radości. Aha, no i zapomniałybyśmy - ogromne, ogromne emocje.    

Czasem wydaje nam się, że prawdziwe życie toczy się gdzie indziej. No bo popatrzcie na wtorek i środę w Lidze Mistrzów. Z wyjątkiem Barcy, która znalazła sobie chłopców do bicia wyniki jakieś takie zachowawcze i ostrożne - 0:1, 1:2, 2:1... A w Lidze Europejskiej? Proszę bardzo, to się nazywa futbol totalny: 4:1, 4:4, 2:2, 4:3... prawie jak w hokeju, tylko lepiej bo ciacha mniej opancerzone i bramki większe...

Jakież dramatyczne historie kryją się za tymi - wcale wymownymi liczbami? Ot, choćby wstrząsająca i trzymająca do ostatniej minuty w napięciu historia meczu Werder - Valencia, w którym padło osiem (o s i e m) bramek, i jeden David Villa:

A zanim padł, nasz drogi Don Jedyny Seksowny Wąsik Świata Villa strzelił trzy bramki, i niestety znów musimy się posłużyć wyświechtaną frazą - ach cóż to był za mecz...

Prawdziwy dramat, o cechach greckiej tragedii rozegrał się jednak w Londynie. Fulham wyeliminowało Juve . Juve, które zdawało się być pewne awansu, po zwycięstwie u siebie 3:1. Ale Fulham dokonało rzeczy niemożliwej - poprawiło wynik Juve i odprawiło Starą Damę z bardzo ponurym kwitkiem. A zaczęło się od szybkiego gola Davida Trezegueta w 2. minucie, i nic nie zapowiadało dalszych nieszczęść. Ale 25 minut potem Fabio Cannavaro, nasz doświadczony, nieoceniony Fabio obejrzał z bliska kartonik w krwawym kolorze i potem zaczęła się rzeź...

Z grona Upadłych Bohaterów zdążył się natomiast w ostatniej chwili ewakuować Liverpool . Nie było sensacji i na nic zdała się przedwczesna radość wielbicieli Obraniaka. The Reds przedłużyli świętowanie urodzin i sprezentowali sobie i swoim kibicom awans. A strzelali - Gerrard i Toooorrrresik! Voila:

A teraz zagadka: jeśli drużyna A wygrała u siebie 3:1 z drużyną B, a w rewanżu drużyna B pokonała drużynę A w stosunku 4:3 to która drużyna awansowała? Te gole na wyjeździe strasznie komplikują naszym zdaniem sprawę, ale prawidłowa odpowiedź brzmi: Mlaaaaadeeeen Petrić!!!!

Nasze ukochane ciacho z Bundesligi (ach Mladen, cóż byśmy dały za blask Twoich oczu?) zdobyło gola pieczętującego awans i cieszyło się tak:

Ale okazało się, iż HSV ma nie tylko ciachowych piłkarzy, ale i kibiców... brawo panowie, wspaniała inicjatywa:

Zacięty i twardy był także pojedynek Sportingu Lizbona z Atletico Madryt . To ostatnie okazało się ostatecznie lepsze, a lepszość przejawiła się w posiadaniu w szeregach Kuna Aguero. Mimo remisowego wyniku 2:2 awansowało Atletico. Zadowolone?

No i co? Nie uważacie, że w tym rzekomo gorszym z Pucharów jest o wiele ciekawiej?

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.