Kimi Raikkonen dachuje po raz kolejny

I sądząc po jego dotychczasowych wyczynach w rajdach samochodowych, nieostatni.    

Mimo dostrzegalnej gołym okiem zmiany na plus w nastroju, mimice i ogólnym usposobieniu fińskiego kierowcy po opuszczeniu Formuły 1, pod kątem sportowym swoich dotychczasowych startów w rajdach Kimi nie może zaliczyć do udanych. Przygody na trasie uniemożliwiły mu ukończenie kolejnych zawodów, tym razem Rajdu Meksyku. A przez przygody na trasie rozumiemy wcale nieciekawie wyglądający wypadek zakończony kilkukrotnym dachowaniem.

My się solidnie wystraszyłyśmy, a Kimi, wiadomo, rzucił kilka niecenzuralnych skandynawskich słów, wysiadł z auta, otrzepał kurz z kombinezonu, wyszperał ze schowka dyżurną czapę z płaskim daszkiem I udzielił profesjonalni wywiadu w charakterystycznym dla siebie stylu spod znaku ''jechaliśmy, przewróciliśmy się, cóż''.

- Moim największym rozczarowaniem jest to, że nie byliśmy w stanie kontynuować jazd, ponieważ chciałem spędzić w aucie tak dużo czasu jak tylko mogłem. Wcześniej miałem naprawdę dobrze uczucie i chciałem naciskać, żeby zobaczyć co możemy zrobić. Jestem przekonany, że na następną imprezę powrócimy silniejsi - podsumował, mimo wszystko optymistycznie, Kimi.

Optymizm Kimiego jest naszym optymizmem, ale nadal pisaniu jakiejkolwiek notki o kierowcy towarzyszy z smutek i nostalgiczne westchnięcia. Zwłaszcza na cztery dni przed startem nowego formułowego sezonu. Chociaż. I tak się ekscytujemy.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.