Nienaganna sylwetka, gustowne płaszczyki i romantyczna fryzura Bruna Labbadii przewijały się już od dłuższego czasu w ciachowej panoramie Bundesligi, i same nie wiemy kiedy zaczęłyśmy o nim myśleć trochę jak o niemieckim Jose Mourinho. Trochę, bowiem o egocentryczno - mesjanistycznych zapędach szkoleniowca HSV nic nam nie wiadomo, natomiast wizualnie, obaj panowie dostarczają nam podobnej przyjemności.
Bruno Labbadia, dla przypomnienia, ma 43 lata (chociaż nie wygląda) i jako piłkarz nastrzelał ponad 100 bramek zarówno w pierwszej, jak i w drugiej Bundeslidze. Wyglądał wtedy tak:
A nawet tak:
Co jedynie potwierdza naszą tezę, że niektórzy mężczyźni naprawdę są jak wino, aczkolwiek metafora starych pierniczków, które im dłużej leżą, tym lepiej smakują też jest tu jak najbardziej na miejscu.
O Bruno - trenerze zrobiło się głosno, gdy w tym roku doprowadził Bayer Leverkusen do finału Pucharu Niemiec, w którym to jego "aptekarze" ulegli 0:1 Werderowi Brema. Po tym sukcesie Labbadia został trenerem jednej z najbardziej ciachowych drużyn Bundesligi - mianowicie sportowej ferajny z Hamburga. I właśnie wczoraj, podczas sportowej bitwy na śniegu, pokryty płatkami białego puchu, mokry, opatulony szaliczkiem i zwycięski Bruno wydał nam się ciachem wartym osobnego tekstu na naszych łamach.
A Wy co o nim sadzicie? Zanim zagłosujecie obowiązkowo zajrzyjcie do naszej galerii.