Niestety, państwo Cole zdążyli już nas przyzwyczaić do swych małżeńskich turbulencji. Tyle, że dotychczas scenariusz owych problemów był raczej prosty i dość przewidywalny - on rozrabiał, ona płakała, obrażała się, ale na koniec i tak wszystko mu wybaczała. Tym razem sprawy nieco się jednak skomplikowały - teraz bowiem to Ashley się obraża (choć Cheryl niezmienne płacze). Wbrew pozorom, powodem do zazdrości i dąsów nie są sceny takie jak te , ale ... sukces jaki odniosła pani Cole. Solowa płyta Cheryl, która Wam wcale się nie podobała, w Anglii zrobiła bowiem furorę i jest najlepiej sprzedającym się singlem roku. Z tej to też okazji, połowica Ashleya postanowiła wydać przyjęcie - niestety okazało się, że jej małżonek nie tylko z sukcesu żony wcale się nie cieszy, ale nawet nie ma ochoty brać udziału w jej imprezie. Koniec więc końców, przyjęcie nie odbyło się wcale, bo Cheryl w ostatniej chwili je odwołała.
Znajomi pary, życzliwie zaś postanowili podzielić się z brukowcami swoimi przemyśleniami, sugerując, iż najnowsze kłopoty małżeńskie Cole'ów wynikają z zazdrości Ashleya, którego irytuje fakt, że teraz to on pozostaje w cieniu żony. Ta bowiem, zasiadając w jury bardzo popularnego programu X-Factor, nie tylko stała się sławniejsza od męża, ale przede wszystkim ma dla niego coraz mniej czasu.
No cóż, może zamiast złościć się na Cheryl, lepiej byłoby gdyby Ashley skupił się na własnej karierze? Z pewnością i Chelsea, i Cole'owi wyszłoby to na zdrowie.
bint