Fabio Cannavaro przyłapany na dopingu

To. Musi. Być. Jakieś. Nieporozumienie. Prawda?  

A w ogóle to wszystkiemu winna jest pszczoła.

Zacznijmy jednak od suchych, nagich, brutalnych faktów: Juventus Turyn ogłosił, że test antydopingowy Fabio Cannnavaro, wielkiego Il Capitano, dał wynik pozytywny. W organizmie piłkarza wykryto kortyzon, który znajduje się na liście środków zabronionych przez komisję antydopingową. Ettore Torri, który zajmuje się we Włoskim Komitecie Olimpijskim walką z dopingiem, ogłosił otwarcie śledztwa w tej sprawie.

Złe wieści są takie, że fanki Squadra Azzurra nie zobaczą boskiego Włocha w środowym meczu Italii z Cyprem (w sobotnim z Irlandią  i tak by nie zagrał z powodu żółtych kartek), a pozostałe fanki Fabio, w tym wielbicielki Starej Damy, nie wiadomo kiedy w ogóle ujrzą go ponownie na boisku.

Jak tłumaczy się klub, a w co Ciacha wierzą natychmiastowo, całym sercem i bez cienia wątpliwości - Fabio przyjął kortyzon po tym, jak pod koniec sierpnia użądliła go pszczoła . Przyjęcie substancji było nieodzowne aby uniknąć możliwych i prawdopodobnych komplikacji po użądleniu, które mogłyby mieć bardzo poważne, a nawet śmiertelne skutki. Klub twierdzi, iż o wszystkim poinformował ekipę medyczną reprezentacji Włoch, a także wysłał stosowne powiadomienia do komisji antydopingowej.

Tymczasem pan  Torri chce przesłuchać piłkarza (no dobra, my też nie przepuściłybysmy za nic okazji do  spotkania w cztery oczy z Fabio) i sprawdzić, czy istotnie Il Capitano miał certyfikat na użycie zakazanej substancji.

My niecierpliwie czekamy na szczęśliwe zakończenie, oczyszczenie Fabia z zarzutów i szybki powrót na boisko Włocha i takich widoków:

Fabio CannavaroFabio Cannavaro Fot. Alessandra Tarantino AP

Więcej o:
Copyright © Agora SA