Tym bardziej kiedy jest to kibic, który od 1968 roku nie opuścił żadnego meczu swojego ukochanego klubu, który jest z nim na dobre i złe, i który rywala swojego klubu nienawidzi z całego serca i z całej swej duszy.
Nie nie mamy jednak na myśli samych siebie - choćby z tej prostej przyczyny, że w 68 żadnej z nas nie tylko nie było na świecie, ale nawet w planach naszych rodzicieli - ile raczej jednego z najwierniejszych fanów Leeds United - Gary'ego Edwardsa. Otóż, Gary, który z zawodu jest malarzem, został poproszony przez Radę Miejską Leeds o pomalowanie bram w centrum Cross Gates. Pech jednak chciał, że radni, nie zorientowani w kolorystyce klubowej, zażądali od Gary'ego by pomalował bramy na niebiesko, biało-czarno oraz - o zgrozo - srebrno-czerwono. Na to zaś , wierny kibic ''Pawi'' zgodzić się nie mógł - przecież czerwony to kolor Manchesteru United, śmiertelnego wroga Leeds. Wykonania zlecenia, na które początkowo - nie wiedząc zapewne o owym podstępie - się zgodził, odmówił. Murem zaś stanęli za nim pozostali kibice Leeds, którzy zapowiedzieli, że jeśli bramy zostaną pomalowane na czerwono, to oni bramom nie odpuszczą i doprowadzą je do takiego stanu, że trzeba będzie malować je ponownie - i tak do skutku. Gary - chcąc zapewne iść na kompromis - wyceniwszy swoją pracę na 143 tysiące funtów zadeklarował, że może zrobić remont za darmo, o ile tylko bramy zostaną pomalowane na biało, czyli w kolorze Leeds.
Cóż na to radni? Tego jeszcze nie wiadomo, ale - jakby nie wyszło z bramami - kibicom Leeds podpowiadamy - mogą jeszcze bojkotować angielskie czerwone autobusy, budki telefoniczne, czerwony dywan czy Victorię Beckham . Przynajmniej w tym ostatnim przypadku zrobiliby coś pożytecznego dla ludzkości.
bint