Liga Europejska wabi - polskie zespoły w rozgrywkach

Parę słów o tym, jak lechici deklasowali rywali, legioniści remisowali, a ''Czarne Koszule'' w dziesiątkę nie dawały rady.  

Fredrikstad FK - Lech Poznań 1:6

Czy jest coś, co smakuje lepiej od absolutnego pogromu w wykonaniu polskiego zespołu, i to dodatkowo na wyjeździe ? Nawet jeśli spieszycie, by opowiedzieć o krewetkach w sosie czosnkowym lub o kawałku pysznego czekoladowego ciasta, lepiej zastanówcie się dwa razy i przypomnijcie sobie, jaką radość w zeszłym roku dawały nam podobne zwycięstwa ''Kolejorza'' w Pucharze UEFA. Być może za wcześnie, by wyciągać pochopne wnioski, ale po wczorajszym starcu z norweskim Fredrikstad zanosi się, że możemy doświadczyć powtórki z rozrywki. Przeciwnie niż w polskiej telewizji jednak, w tym wypadku ponowne odegrania sprawdzonego scenariusza spotka się z jak najwyższym uznaniem. Rewanż już 6 sierpnia, a tymczasem gratulujemy wszystkim, jakże przy tej okazji licznym, strzelcom bramek - Wilkowi, Arboledzie, Lewandowskiemu, Peszce oraz Bandrowskiemu. Oby tak dalej, panowie!

Broendby Kopenhaga - Legia Warszawa 1:1

Nieco mniej radość przyniosło nam spotkanie, w jakim wczoraj wzięli udział legioniści. Zakończyło się remisem (obydwa gole padły zresztą po karnych), ale i to raczej dość szczęśliwie dla warszawiaków. Duża w tym zasługa fenomenalnego wczoraj Jana Muchy - słowacki bramkarz skutecznie bronił dostępu do swojej bramki, a za gola po jedenastce winić go raczej nie należy. Co jednak gorsze nawet, niż brak wygranej, to kontuzja słodkiego Hiszpana polskiego futbolu - Inakiego Astiza. W rewanżowym spotkaniu z kopenhaską drużyną. A na pewno nie zagra, ale mamy nadzieję, że Legia i tak ma jeszcze szanse.

Polonia Warszawa - NAC Breda 0:1

Najmniej radości, czyli wcale,  dostarczył nam wczoraj inny stołeczny zespół - Polonia.Chłopcy zagrali wprawdzie na przyzwoitym poziomie, niemniej mało skutecznie, a na dodatek - od końca pierwszej połowy - w dziesiątkę. Nie tego najwyraźniej spodziewali się kibice ( a na pewno nie Ciacha), którzy przy konwiktorskiej pojawili się w wyjątkowo silnym składzie. Czy w dojdzie do cudu w Bredzie? Pozostaje nam o tym marzyć, choć rozsądek podpowiada coś innego. Tymczasem jednak skupiamy się na obśmiewaniu nazwiska jedynego zdobywcy gola w tym spotkaniu, zawodnika rywali Polonii - Kwakmana, który, skądinąd, niezłym holenderskim ciachem jest .

Tak, ewentualność odkrycia nowych, zupełnie nieznanych przystojniaków jest głównym powodem, dla którego lubimy mecze z drużynami o obco brzmiących nazwach i niewysokich miejscach w światowych rankingach, a i tak wygrywających z polskimi klubami.

olalla

Więcej o:
Copyright © Agora SA