Fakt przegranej nie wpływa jednak w żadnym stopniu na nasze Michaela postrzeganie. Nazwijcie nas płytkimi (choć to może nie do końca odpowiednie określenie w obliczu standardowej głębokości basenu), ale jeden rzut oka na klatę Phelpsa i zapominamy o wszelkich niedociągnięciach.
Ale uwaga, Phelpsik, jeszcze jedna porażka i - ochoczo, a jakże - przerzucimy się na przykład na Ryana Lochte. Potraktujmy to jako ostatnie ostrzeżenie.