Puchar Konfederacji dzień drugi - bramki i trupy ścielą się gęsto

Na początek zagadka: jeśli w 90. minucie dyktowany jest karny dla gospodarzy, to kto sędziuje?   

Tak, zgadłyście, nasz ulubiony bezwłosy arbiter . Wyobraźcie sobie, że tym razem czerwona kartka naprawdę należała się zawodnikowi Egiptu Al-Muhammadiemu, który wybijał piłkę z linii bramkowej ręką. Nie będąc rzecz jasna bramkarzem. Niemniej jednak, nasz łysy nie byłby sobą, gdyby zrezygnował przy tej okazji z wzbudzania jakichkolwiek kontrowersji - decyzję podjął na podstawie nagrania video, obejrzanego przez czwartego arbitra. Egipt oczywiście protestuje , Howard Webb jest znowu w centrum uwagi, ale niech Wam to nie zamydli oczu i nie przyćmi wspaniałości widowiska, jakie wyczarowali dla nas Brazylijczycy i Egipcjanie. Dwa gole Kaki, dwa Egipcjanina o swojsko brzmiącym nazwisku Zidan (ale Mohamed, nie cudem odrodzony Zinedine) i sensacyjne 3-3 na minutę przed końcem. Puchar Konfederacji zaczyna nam się naprawdę podobać:

Zwłaszcza, że obyło się bez ssania (kciuka przez Robinho).

Dreszczowiec Brazylii i Egiptu nie był jednak końcem emocji dnia wczorajszego. Co prawda Włosi i Amerykanie zaczęli dosyć sennie, a pod koniec pierwszej połowy zapachniało sensacją po golu dla USA , jednak prawdziwych Włochów poznaje się po tym jak kończą, druga połowa zamieniła się więc w benefis panów na literkę R. Najpierw cudnej urody Giuseppe Rossi doprowadził do wyrównania. Powiedzieć, że zrobił to pięknym strzałem, to jakby powiedzieć, że Beckham jest owszem, niezły. Więc lepiej popatrzcie:

Naturalnie coś takiego nie mogło nie podjudzić pana DE Rossiego, który spotkań z USA nie wspomina najmilej. Boski Danielle pokazał więc, że nogi ma nie od parady, a od detonowania ładunków wybuchowych i zrobił coś takiego

Na to znów zawziął się Giuseppe i postanowił udowodnić wyższość Rossiego bez De, nad Rossim z De. Efekt? Gwóźdź do trumny dla Amerykanów:

A pomeczowa wymiana koszulek... Powiemy tylko, iż w klatach Amerykanie nie ustępują Włochom ani na krok, czy raczej mięsień. Mniam...

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.