Chcą zmienić Gortata!

Przynajmniej zewnętrznie - sponsorom nie podoba się tatuaż na łydce naszego człowieka w NBA.  

W czym rzecz? Oto Marcin - nadal dyszymy ze szczęścia i nie możemy uwierzyć własnym oczom, palcom i uszom wypowiadając te słowa - finalista NBA grający w Orlando Magic, drużynie, która dziś w nocy pokonała wielkich Lakersów, przez co w wyścigu po mistrzowskie pierścienie doprowadziła do stanu rywalizacji 2-1 (gra toczy się do czterech zwycięstw), podpisał jakiś czas temu kontrakt z Reebokiem. Jak twierdzi nasz gwiazdor, wówczas firma nie miała żadnych zastrzeżeń co do wizerunku koszykarza. Teraz jednak o olbrzymie z Łodzi zrobiło się zdecydowanie głośniej i firma, jak się wydaje, zaczęła przykładać szczególną wagę do wyglądu potencjalnego mistrza NBA. Reebokowi nie podoba się widniejący na łydce Gortata tatuaż z Michaelem Jordanem, idolem Polaka i wieloletnią twarzą Nike jednocześnie.

Marcin jednak zapowiada, że wbrew prośbom firmy, z którą ma podpisaną umowę, tatuażu nie zasłoni  skarpetką ani nie pokryje pudrem. Polski koszykarz mówił podobno: - Mam ten tatuaż od ponad czterech lat, on pomógł mi się dostać do NBA. Reebok nie mówił o nim nic, kiedy podpisywaliśmy kontrakt, więc teraz nie ma sprawy. Zresztą nie płacą mi tak dużo, abym go zakrywał. I, jak pisze Łukasz Cegliński, dodawał w wywiadach z amerykańskimi dziennikarzami: - Słyszałem od wielu osób, a nawet zawodników, że jeśli nie znają mojego imienia i nazwiska, to mówią, że chodzi o białego chłopaka z tatuażem Jordana. Mi się to podoba i Reebok musi się do tego przyzwyczaić.  

Niech się co chce dzieje, ale my Marcina zmieniać nie pozwolimy. Bo o ile o jego pozycji rezerwowego w zespole "Magików" decyduje trener van Gundy, to tutaj sam zawodnik ma chyba wiele do powiedzenia. A na pewno ma nasze gorące wsparcie. Michaela Jordana, bohatera lat młodzieńczych, same najchętniej wytatuowałybyśmy sobie na nogach, plecach, pośladkach, a nawet i na czole.

olalla

Więcej o:
Copyright © Agora SA