Strajk piłkarzy ŁKS- u Łódź

Strajkują stoczniowcy i górnicy. Strajkują lekarze. Czemu więc nie mieliby strajkować i piłkarze?  

No właśnie, czemu? Wszak w Polsce strajki mają wieloletnią i jakże bogatą tradycję. Nie tylko  przecież zniszczyły komunizm, rozsławiły naszą Ojczyznę na świecie, a nawet podkopały fundamenty samego imperium, ale także biorą w nich udział niemal wszystkie grupy zawodowe - do sędziów zaczynając, na pielęgniarkach kończąc. Cóż więc mogą zrobić piłkarze naszej Ekstraklasy - bądź co bądź nieodrodni synowie tej ziemi - gdy źle się dzieje w klubie? Oczywiście - zastrajkować. Bo też, po tym co usłyszałyśmy z ust Marcina Adamskiego, kapitana ŁKS-u, który decyzję zawodników tłumaczył na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, musimy  przyznać, że była decyzja to ze wszech miar słuszna. - Nieuregulowane sprawy własnościowe doprowadziły do tego, że cała Polska się z nas śmieje. - wyjaśniał Adamski. - Na wszystko brakuje pieniędzy. Nie ma środków na przedmeczowe zgrupowania, nie ma nawet wody w szatni. Ostatnio w telewizji mówiono, że przed spotkaniem jemy kiełbaski na stacji benzynowej. Tak dalej być nie może. - stwierdził kapitan.

Piłkarze powiedzieli zatem stanowcze NIE i odmówili dalszych treningów. Ba, odmówili nawet wyjazdu na sobotni mecz z Górnikiem Zabrze. Wsparł ich także trener ŁKS-u Grzegorz Wesołowski, który właśnie złożył swoją rezygnację.

Ciacha oczywiście szczerze ubolewają nad niedolą zawodników łódzkiego klubu (szczególnie zaś nad brakiem wody w szatni, który to nieco odbiera nam estetyczne walory spotkań ŁKS-u), przyłączając się do protestu piłkarzy i mówiąc włodarzom ŁKS-u stanowcze NIE - nie idźcie tą drogą. Przecież możecie zaoszczędzić na koszulkach, nawet na spodenkach, ale błagamy - nie na higienie.

bint

Więcej o:
Copyright © Agora SA