Lewis Hamilton piosenkarzem?

W Formule 1 nie wiedzie mu się ostatnio najlepiej, ale zaradny Brytyjczyk bynajmniej nie próżnuję i snuje plany zdobycia światowych list przebojów w duecie ze swoją dziewczyną, Nicole Scherzinger.  

Plotki o kryzysie w związku tej gwiezdnej pary okazały się być jednak grubo przesadzone. Wygląda na to, że miłość kwitnie a jej kolejnym scementowaniem ma być nagrana wspólnie płyta. Do tej pory wokalistka Pussycat Dolls ograniczała się do pisania romantycznych ballad  o niezwykłym uczuciu łączącym ją z brytyjskim kierowcą, przy brzdąkającym gitarowym akompaniamencie jego samego, postanowiła jednak na tym nie poprzestawać i zaprosiła ukochanego do współpracy w profesjonalnym studiu nagraniowym. Lewis do pomysłu ponoć bardzo się zapalił, nie wykluczone więc, że wkrótce faktycznie zobaczymy, a przede wszystkim usłyszymy, dwójkę gołąbków gruchających w miłosnym duecie. Największą przeszkodą może okazać się jednak głos Lewisa, który, jakkolwiek w jego mniemaniu wyśmienity, to jednak ponoć mało imponujący. Co do jego jakości wątpliwości ma jakoby sama Nicole, wybitna specjalistka w tej dziedzinie i posiadaczka anielskiego głosu przecież. Winę za przekonanie kochanka o możliwościach wokalnych bierze zresztą na siebie, mniemamy, iż piosenkarka zwyczajnie przesadziła w komplementowaniu Lewisa.

Co do ewentualnego repertuaru, to oprócz paru ckliwych ballad zanosi się na covery przebojów grupy, gdyż Lewis jest ponoć ich wielkim fanem i zna słowa większości piosenek "Pussycat Dolls". Czy wyobrażacie sobie Hamiltona śpiewającego "Don't cha wish your boyfriend was hot like me"? My jakoś nieszczególnie i nie, Lewis, nie chcemy.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.