Przegrani z Bayernu: dumni i bladzi

Wprawdzie zdjęcia zostały zrobione na przedmeczowej konferencji prasowej, ale kto by się tam czepiał szczegółów.  

Mimo szalejących duchów przeszłości w stosunku do czegokolwiek i kogokolwiek, kto pochodzi z kraju naszych zachodnich sąsiadów, mimo stosunkowo niskiej atrakcyjności i popularności Bundesligi, mimo gęsto występujących na niemieckiej ziemi dowodów nieudolności polskiego PZPN-u i nieustannych ukłuć żalu "bo mało brakowało a byliby nasi" w postaci Podolskiego czy Klose, wreszcie mimo eks-tlenionego blondu czupryny Bestii Schweinsteigera, musimy przyznać jedno: chłopaki z Bayernu maja w sobie to "coś". Co to jest - nie wiemy wcale - szczególnie w przypadku Bastiana, jak rzekł mawiać jeden z naszych kolegów, "o twarzy SS-mana". Nie wyprzemy się jednak słabości do niego ani innych panów z Monachium - lubimy ich oglądac i już.

Szkoda, że wczoraj przegrali, ale takie jest życie i taka prawda - zawsze wygrywa lepszy. Gracze niemieckiego klubu mogą za to pochwalić się tym, że wśród słodkich przystojniaczków z Barcelony nie znajdzie się ani jeden choć w maleńkim stopniu dorównujący monachijczykom pod względem szorstkiej, bardzo seksownej i bardzo pociągającej brzydoty. inaczej zwanej - prawdziwa męskością.

I tak, jest to poemat głównie na cześć Schweiniego.

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.