Arszawin kozłem ofiarnym

Czyli angielskie media znowu używają sobie na biednym Andrieju.    

Rosyjski gwiazda od czasu przenosin do Arsenalu nie ma łatwego życia. Co rusz wraz z małżonką skarżą się na niedogodności z tym związane: a to jedzenie drogie i niesmaczne, a to Angielki o siebie nie dbają lub fryzjerzy nie tak kompetentni jak w Petersburgu, a mecze z kolei wymagają zbyt dużego wysiłku fizycznego. Cóż, nikt nie powiedział, że będzie łatwo, toteż Andriej odważnie prze do przodu stawiając czoła kolejnym niedogodnościom.

Teraz natrafił na kolejną - poprzez swoją szczerość stał się biedak pośmiewiskiem całej Anglii. W jednym z wywiadów Arszawin wyznał, że jako z jeden z nielicznych nie jest posiadaczem kieszonkowego komputera i najwyraźniej nie widzi powodu, by to zmienić: - Każdy w Anglii ma teraz BlackBerry, oprócz mnie oraz Romana Pawluczenki. Po co mi to? - wyznał szczerze kompromitując tym samym kolegę z reprezentacji. A uczynny dziennikarz na pytanie odnoście przeznaczenia tego gadżetu podpowiedział, że piłkarz mógłby go używać na przykład w celu wysyłanie maili. Jednak tym stwierdzeniem zamiast przekonać Andrieja co do użyteczności BlackBerry, niespodziewanie go rozśmieszył i ten odparł: - Tak, ale do kogo mam wysyłać pocztę elektroniczną? Do Nicklasa Bendtnera, coś w stylu - jak się masz? - i tym samym dostarczył Anglikom tematów do żartów na cały tydzień.

Niewinny, nieskalany jeszcze nowoczesną technologią Andriej to prawdziwy unikat, jednak Anglicy zamiast to docenić śmieją się z prostolinijnego chłopaka i sugerują mu kupno iPhone'a, za pomocą którego mógłby słuchać piosenek karaoke (tych w swoim wykonaniu - również) , które tak lubi. Mimo że wcześniej krytykowałyśmy go za nieprzyzwoite fanaberie (sprowadzanie fryzjera z Rosji nadal uważamy, za nie całkiem normalne), to jednak tym razem naprawdę żal nam rosyjskiego przybysza. Popatrzcie tylko na jego twarz, przecież to jeszcze dziecko, niemowlę prawie, po co mu komputer? Zresztą obecnie ma o wiele pilniejsze zajęcie niż wysyłanie e-maili do kolegów z drużyny - praca nad formą to jest to, czym Arszawin powinien się niezwłocznie zająć. Kilkoma ładnymi bramkami uradowałby kibiców i trenera (czas na aklimatyzację - okres ochronny wkrótce dobiegnie końca), a i nieżyczliwym Anglikom raz na zawsze zamknąłby usta. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

I tylko jedna dygresja na koniec - ciekawe, dlaczego wysłanie wiadomości właśnie do Bendtnera okazało się dla Rosjanina tak zabawne. Wyczuwamy pewne animozje.

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.