Didier Drogba wyznał w jednym z ostatnich wywiadów, ze Guus Hiddink całkowicie go ignoruje i nie poświęca ani trochę uwagi. Co najdziwniejsze, szczególnie biorąc pod uwagę rozdmuchane ego gracza, Drogbacyt za dobrą monetę bierze zachowanie swojego menadżera.
- Guus nic mi nie powiedział - to normalne, nie musisz codziennie rozmawiać z zawodnikiem. Wystarczy, że jesteś z drużyną i to jest najważniejsze. - opowiadał dziennikarzom Drogba.- On [Hiddink] nie musi nic mi mówić - ważne, że wybiera mnie do składu na mecz, a wtedy ja już wiem, co trzeba robić. Początek sezonu dla mnie nie istniał, miałem kontuzje, a kiedy wróciłem, wszystko było dla mnie trudne. Ale to jest właśnie futbol. Kiedy wszystko idzie dobrze i strzelasz gole, wzrasta twoja pewność siebie i nikt z tobą nie rozmawia, bo nie musi - przekonywał boskocielisty Didier.
I o ile wydaje się, że napastnik Chelsea faktycznie rozwinął skrzydła po odejściu Scolariego, to teraz już wiemy, że zasługa Hiddinka w owym rozkwicie była raczej znikoma. Choć nie jesteśmy trenerami piłki nożnej, to naprawdę nie jesteśmy też pewne, czy ignorowanie, niezauważanie i nie odzywanie się ani słowem to faktycznie oznaki szacunku i uznania. Ale co my tam wiemy.
Od dziś w ramach wyrażania sympatii zamykamy buzie na kłódkę (o ile to w ogóle możliwe).
olalla