Pierwszy gol Becksa w Serie A!

Bo do piłki wreszcie dotarło, kto tu rządzi...  

Wczoraj AC Milan w 20. kolejce włoskiej Serie A podjął FC Bolognę. Beckham zapamięta to spotkanie jako ciąg liczb : 2, 3, 59 i 1. Drugi miesiąc w Mediolanie, trzeci występ w brawach Rossonerich i wreszcie 59 minuta meczu oraz  pierwszy gol Davida dla Milanu.

Choć spotkanie rozpoczęło się niespodzianką - po faulu Paolo Maldiniego (oj, nieładnie Paolo) sędzia podyktował jedenastkę dla gospodarzy, którą wykorzystał Marco Di Vaio (niezłe ciacho swoją drogą) i Bologna wyszła na prowadzenie. Milan jednak w porę się obudził i pokazał, kto jest górą, kończąc pierwszą połowę meczu z trzema trafieniami na koncie. Niezawodni okazali się Clarence Seedorf i Kaka, ale jednak bohaterem wieczoru został, bądź co bądź, ukochany Becks, do którego należało ostatnie słowo w tym spotkaniu.

David tuż po przerwie pięknym strzałem podwyższył prowadzenie Milanu na 4:1. Ładne podanie do Seedorfa wykorzystał bezbłędnie, uderzając piłkę swoją boską prawą nogą w krótki róg i wkrótce mógł wraz z seksownymi kolegami cieszyć się z pierwszej zdobytej bramki w nowym zespole. Ciacha natomiast mogły zakrzyknąć z radości oraz rzucić się w ramiona najbliżej stojącej osobie. Bo może i nie była to bramka na miarę zwycięstwa, ale nie zmienia to faktu, że gol ów ucieszył nas bardzo mocno. A ci, co Becksa wysyłali na sportową emeryturę lub twierdzili, że jego pobyt w Mediolanie był niejako płatnym urlopem, powinni się wstydzić.

Pomimo, że Becks nie świeci już swoim dawnym blaskiem, to my jednak widzimy, że coś nadal w nim iskrzy (i nie, nie jest to jego niesamowicie rozbrajający uśmiech) i jeszcze pokaże nam, co potrafi. A jeżeli dalej będzie grał równie skutecznie i na stałe znajdzie się w podstawowym składzie Rossonerich, to do LA raczej już nie wróci. I dobrze. 

Trzeba przyznać, że była to bramka urody niemałej, choć nie większej od samego strzelca.

Marina

Więcej o: