Australian Open nie zdążył się jeszcze na dobre rozkręcić, a my już mamy solidnego kandydata do tytułu posiadacza najgorszej fryzury na turnieju (z ostatecznym werdyktem wstrzymamy się do czasu, kiedy w pełnej krasie zaprezentuję się nam David Nalbandian). Kanadyjczyk dokonał zresztą nie lada wyczynu, bo jego fryzurowe dziwolągi wypatrzyłyśmy w trakcie meczu pierwszej rundy australijskiego turnieju z innym antybohaterem fatalnych fryzur, tudzież fatalnych braków jakiekolwiek fryzury - Jamesem Blake'em i w starciu tym górą zdecydowanie był Frank. W samym spotkaniu Amerykanin nie dał szans rywalowi z Kanady, pokonując go dość gładko w trzech setach (6-4, 6-3, 7-5).
Zaintrygowane Ciacha ruszyły tropem fryzur Kanadyjczyka, a rezultaty naszego dziennikarskiego śledztwa zdają się ostatecznie potwierdzać zbrodnie tenisisty. Gdyby ktoś jeszcze w nią powątpiewał, oto dowody:
Tak prezentował się Frank podczas ubiegłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Komentarz uznajemy za zbędny. Tu z kolei fryzura Kanadyjczyka kilka tygodni wcześniej w trakcie turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu:
Wychodzi na to, że fryzura tenisisty w wydaniu najnowszym- australijskim i tak nie jest najgorsza. A najsmutniejsze w całej tej dramatycznej historii jest to, że Frank to całkiem przecież przystojny chłopiec.
Choć musimy też niestety stwierdzić, że fatalnej fryzury nie rekompensuje słodziuchny uśmiech tenisisty. Choc nie, poczekajcie, moze jednak rekompensuje.
ruby blue