Chore ciacho, czyli Jonny Wilkinson kontuzjowany (znowu)

Ostatnio Ciacha znalazły sobie nowy obiekt westchnień. Na razie młodziutki Danny Cipriani rekompensuje nam wszelkie niedostatki związane ostatnio głównie z niedoborem rugbystów: czy to w telewizji czy na boisku. Nazywając rzeczy po imieniu, starych zamieniłyśmy za zdrowych, silnych i przede wszystkim młodych chłopaków. Bo cóż było robić, kiedy po raz kolejny okazało się, że jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych sportowców w tej dyscyplinie po raz kolejny jest kontuzjowany i znowu opuści tak ważny turniej jak Puchar Sześciu Narodów. Jonny Wilkinson sprawił nam przykrość, bardzo dużą przykrość. Dodatkowo to nie koniec złych wieści. Nie dość, że tam nie zagra, to istnieje duże podobieństwo, że sympatycznego Anglika nie zobaczymy przez większość roku 2009. Istny dramat.  

W czasie meczu ligowego, kiedy jego Newcastle grało przeciwko Gloucester, Jonny'emu odnowił się uraz kolana. Lekarze twierdzą, że wyleczenie tego typu kontuzji oraz oczywiście rehabilitacja mogą potrwać aż do marca. Kto wie, może i nawet kwietnia?

- To jest najbardziej dotkliwy uraz, jakiego kiedykolwiek się nabawiłem - żalił się smutny Wilko - Wiem jednak jedno. Jeśli ktoś pomyślał, że oznacza to dla mnie koniec kariery niech o tym zapomni. To w ogóle nie wchodzi w grę - dodał zdeterminowany. Cieszymy się bardzo, że Jonny się nie poddaje i walczy do końca. Wierzymy gorąco, że jeszcze zobaczymy dzien., kiedy Wilkinson dzierżąc jajowatą piłkę w dłoniach, mknie za końcową linię i zdobywa punkty dla swojej reprezentacji. Chwalimy hart ducha Anglika, bo - przypominamy tym mniej wtajemniczonym, od Pucharu Świata w 2003 roku, to już 14 kontuzja, która sprawiła, że Anglik musiał zawiesić grę w rugby na dłuższy czas.

Przypomnienie lepszych dni:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.