Kevin Kuranyi wyleciał z reprezentacji Niemiec

Grający na co dzień w zespole Schalke Kevin Kuranyi wpadł w nie lada tarapaty. Zniecierpliwiony siedzeniem na ławce na meczach reprezentacji Niemiec Kuranyi postanowił, że z ostatniego meczu - tym razem z Rosją, nota bene wygranym przez ekipę Loewa 2:1 - po prostu wyjdzie. Jak postanowił, tak zrobił - napastnik nie powrócił już z kolegami do hotelu, a po swoje rzeczy wysłał znajomych. W odpowiedzi "Jogi" Loew zapowiedział, że Kevin już nigdy do reprezentacji nie powróci.  

Kuranyi widać się zreflektował i swojego postępowania pożałował, jako że w dziś zorganizowanej przez siebie konferencji prasowej, a także w prywatnej rozmowie telefonicznej, przeprosił trenera kadry za swój występek. Joachim Loew jest jednak nieubłagany - mimo pojednawczego gestu zawodnika-kontestatora swoją wcześniejszą decyzję potwierdził, a także zaznaczył, że jest ona nieodwołalna.

W obronie swojego podopiecznego stanął szkoleniowiec Schalke, Fred Rutten, którego zdaniem Kuranyi niesłusznie nie jest włączany do składu na mecz, że mimo wysokiej formy nie dostaje szansy występu, a zatem ma prawo czuć się sfrustrowany. Tej opinii ewidentnie nie podziela jednak Loew, który faktycznie nigdy nie darzył Kuranyi szczególnymi względami.

Piłkarza pochodzenia brazylisko-panamsko-niemieckiego (j kto wie, jakiego tam jeszcze) jest nam niesamowicie szkoda. Dobrze rozumiemy, jak to jest bywać niedocenionym, a przy tym mieć wysokie poczucie dumy i własnej wartości. Poza tym, biorąc pod uwagę sukcesy oraz młody wiek popularnego Jogiego, nie zanosi się, by Kevin mógł jeszcze w swojej zawodniczej karierze w kadrze Niemiec zagrać. Takie są jednak konsekwencje krnąbrności. Nawet gdyby Kuranyi był najlepszym i najładniej umięśnionym piłkarzem na świecie, dyscyplina w drużynie musi być. Tak nam się przynajmniej wydaje.

Więcej o:
Copyright © Agora SA