Becks i jego obstawa: potrzeba czy lans?

Wygląda na to, że David Beckham coraz lepiej czuje się w Stanach Zjednoczonych, a klimat pobliskiego Hollywood z każdym dniem bardziej mu się udziela. Anglik gwiazdą jest, to fakt, od lat, ale do tej pory, niezależnie od tego czy grał dla Manchesteru United, czy Realu Madryt, jakoś ze swoim gwiazdorstwem zbytnio się nie afiszował (a jeśli nawet, to Ciacha przymykały na to oko i wspaniałomyślnie wybaczały). Dlatego nie wiemy, co się takiego stało, że Becks jeździ teraz po swoich chłopaków do szkoły z obstawą godną prezydenta USA i wygląda jak człowiek, który wymaga ochrony tak wielkiej, jak największe szychy tego świata. 

Może to złote rady jego nowego super przyjaciela, Toma Cruisa ? Może kolejny kaprys Victorii, szanownej małżonki? Fakt jednak pozostaje faktem. Wcześniej David tak się nie zachowywał. Dopiero odkąd został zawodnikiem LA Galaxy, wyprowadził się do Los Angeles i zaczął utrzymywać coraz bliższe kontakty z mieszkającymi tam aktorami najwyraźniej coś się zmieniło. Nie będziemy nikomu mydlić oczu. Choć Beckhama uwielbiamy jak mało kogo, nie mamy zamiaru udawać, że odbieranie dzieciaków ze szkoły wymaga aż takiego orszaku!

No chyba, że chodziło o lans w najprostszej postaci. Cóż, nie powiemy, że widok kolumny Rolls Royce'ów na nas nie działa. Bo działa. Nie podoba nam się jednak to, co się za tym może kryć.

Więcej o:
Copyright © Agora SA