Eliminacje do MŚ 2010 - najlepsze fotki i podsumowania

Ależ to był weekend. Dla nas jako Polek wypełniony - a jakże by inaczej - poczuciem gorzkiego żalu, wstydu i zażenowania poziomem kadry narodowej. Dla nas jako kibicek futbolu najwyższej klasy - była to okazja do ciekawych obserwacji i wielokrotnych uniesień wywołanych spektakularnymi akcjami. Dla nas jako wielbicielek pięknych mężczyzn na boiskach - nieustające źródło rozkoszy. Ale jak konkretnie to wyglądało, zobaczycie i przeczytacie poniżej.  

A oto pięć naszych głównych wniosków:

1. Pozwólcie, że występu Polaków szerzej komentować nie będziemy. Wiele już zostało powiedziane na ten temat , a my chyba Ameryki nie odkryjemy. I tylko jedna myśl coraz donośniej kołacze się w naszych głowach: czy to już nie czas, by Leo zakończył swoją współpracę z naszym zespołem? Wszyscy wiemy, że Beenhakker wielkim szkoleniowcem był, ale naszym zdaniem, linii piłkarze - Leo coś przestało działać. Czas naprawić usterki.

2. Degrengolada dotyka także w dużym stopniu Francuzów. I tu również, mimo fatalnego wyniku na Euro, funkcja trenera nadal piastowana jest przez tego samego człowieka - Raymonda Domenecha. Widzimy tu pewną analogię i nadal nie rozumiemy, jak może dochodzić do takich kuriozów (przegrana z Austrią 1:3!), podczas gdy drużyna dysponuje potencjałem graczy pokroju Karima Benzemy, Samira Nasri i innych.

3. Niemcy nastrzelali się jak rzadko, ale nic dziwnego: wicemistrzowie Europy zagrali z maluteńkim i słabiuteńkim Lichtensteinem. Efekt spotkania słonia z mrówką? Absolutne zmiażdżenie (6:0 dla słonia).

4. Hiszpanie, czy to ze względu na nieobecność Torresa, czy też Aragonesa, czy też z innych przyczyn - nieco rozczarowali. Drużyna, która zdecydowanie odbiegała poziomem od tego, co demonstrowała na ME, z trudem wymęczyła wygraną z Bośnią i Hercegowiną (1:0). Wiadomo, że liczy się efekt końcowy, ale już dziś składamy zamówienie na lepszy styl naszych pupilków.

5. Anglicy nareszcie wygrywają! Wprawdzie ich przeciwnikiem w pierwszym meczu eliminacji MŚ była tylko Andora, ale patrząc na ostatnie osiągnięcia "synów Albionu", można powiedzieć "aż" Andora. Tak czy inaczej, Lampsy, Becks i spółka wygrali 2:0. Z niecierpliwością czekamy na środę, kiedy to Wyspiarze zmierzą się ze swoim Nemezis, sprawcami ubiegłorocznej klęski Anglii - Chorwatami. Przypuszczamy, że będzie ciekawie przez duże "ce".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.