- Nigdy nie zamieszam na stałe w Anglii, to pewne - miał powiedzieć Vidić. - Ten tutejszy klimat jest naprawdę wyjątkowy. Jeśli pojawi się jakiś pojedynczy promień słońca, od razu zasłaniają go chmury. Ciągle pada, pada, i pada. Nawet w Anglii mówi się, że Manchester jest miastem deszczu. Jego główną atrakcją turystyczną jest rozkład jazdy pociągów - ludzie ciągną do niego, by sprawdzić godziny odjazdu pociągów do innych, mniej deszczowych miast. - dowcipkował Nemanja. A Anglicy według niego potrafią tylko pracować i oglądać telewizję, a rozmawiają jedynie w czasie lunchu.
Nie pierwszy raz to, gdy piłkarz marudzi z powodu przynależności do swojego klubu. Nie pierwszy raz, gdy sportowcy spoza wysp narzekają na warunki (w pierwszym rzędzie klimatyczne), panujące w Anglii - patrz: Hleb lub Woronin. Przy każdej takiej okazji jednak jesteśmy równie oburzone takimi zachowaniami - dla nas lojalność wobec drużyny i kibiców do rzecz nadrzędna, dla której marudzenie można powstrzymać - przynajmniej na czas bytności w danym miejscu.
To co, Nemanja, będziemy się przenosić?
Inna sprawa, że Vidić postanowił natychmiast wydać sprostowanie w tej kwestii. Wkrótce po ukazaniu się kontrowersyjnego artykułu, gracz ManU powiedział, że jego słowa zostały źle zinterpretowane, a cały tekst źle przetłumaczony. Chciałybyśmy, by to była prawda - Nemanja zawsze nam się podobał i nie pasuje nam ta rysa na jego charakterze.