Mamy żal przede wszystkim do Artura Boruca, który jest niewątpliwą podporą polskiej drużyny. W jego wieku (28 lat) i przy jego doświadczeniu oraz z uwagi na świeży jeszcze status głowy rodu (synek bramkarza urodził się w czasie ostatniego Euro), takie incydenty nie powinny mieć miejsca. Zawsze wiedziałyśmy, że "Król Artur" aniołem nie jest (by wymienić tylko wieczne zaczepki wobec kibiców Glasgow Rangers i jawną przynależność do grupy najbardziej krewkich kibiców Legii), ale żeby dawać zły przykład najmłodszemu w kadrze Majewskiemu? Karygodne.
Sam Radosław również niezwykle nas zawiódł. Choć nie zaczął jeszcze porządnie grać, to już porządne imprezowanie staje się dla chłopaka chlebem powszednim. nie tak powinien rozpoczynać swoją karierę piłkarz, który pragnie coś w swoim sportowym życiu osiągnąć. Nie spodziewałyśmy się takich ciągotek, patrząc na niewinną, gładką buzię tego zawodnika.
A Dudka? Cóż, ten 25-latek, choć bardzo nie chciałyśmy takich brudów wyciągać, już kiedyś miał problemy z powodu alkoholu (śmiertelnie potrącił pieszego, mając 0,8 promila we krwi - nie z jego winy jednak, jak zadecydował sąd). Najwyraźniej nic g to nie nauczyło. Niby szkoda i niby mądry Polak po szkodzie, a jednak niekoniecznie.
Najśmieszniejsze jest to, że żaden z trójki winowajców, wbrew do udziału w zajściach się nie przyznaje (Majewski jako jedyny mówi coś o wypiciu jednego piwa). Wbrew rozpowszechnianym opowieściom i ich konsekwencjom.
Efekt owego rozluźnienia polskich gwiazd reprezentacji, które podobno imprezowały z obecnymi w tym samym czasie we Lwowie dziennikarzami sportowymi (ukryta w Ciachach ta druga, zła natura podszeptuje, że żal, iż nas tam nie było), jest bowiem następujący: zdemolowany pokój w jednym z ukraińskich hoteli, kompromitacja słynnych polskich sportowców na świecie ( niektórzy twierdzą , że zaszkodzi to znacznie borucowej karierze międzynarodowej, a przede wszystkim olbrzymie osłabienie polskiej ekipy w przeddzień niemalże spotkań eliminacyjnych do Mistrzostw Świata.
Trzy słowa: wstydźcie się, panowie.