Powód do zadowolenia numer 1: Argentyna pewnie wygrała mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej (2:1), a jedną z bramek strzelił jeden z naszych ulubieńców, gracz najbardziej (obok Realu Madryt) ciachowego hiszpańskiego klubu, FC Barcelony, model bielizny i przyjaciel Diego Maradony, Lionel Messi. Brawo, brawo! Kochamy mieć rację, ą że już dawno opiewałyśmy geniusz tego zawodnika, mamy dziś co kochać. Poza tym, długowłosego Leo zwyczajnie lubimy za brak zadęcia jakże często charakterystyczny dla utalentowanych futbolistów.
Powód do zadowolenia numer 2: Chiny zaledwie zremisowały z Nową Zelandią (1:1). Jako że uwielbiamy rejony okołoantypodow, całym sercem i duszą byłyśmy za reprezentacją spod znaku Kiwi. I choć nie udało im się wygrać, to jednak nie dali się też pokonać niezaprzeczalnym faworytom tego spotkania i przekonanym o swojej absolutnej dominacji gospodarzom.Szkoda, że zabrakło szczęścia tryumfu. Może innym razem.
Powód do zadowolenia numer 3: wygrana Brazylii z Belgią (1:0). Jakbyśmy nie narzekały na graczy Canarinhos (otyłość, przeimprezowanie, panienki, kiepskie fryzury), to tak naprawdę przecież kochamy ten radosny, brazylijski futbol, rozgrywany niczym w rytmie samby. Ni mamy wątpliwości, że Ronaldinho i spółka pokażą w Pekinie, na co ich stać.
Powód do zadowolenia numer 4:wygrana Włochów z Hondurasem, a przede wszystkim - gol pięknego Roberta Acquafresco (na co dzień grającego we włoskim klubie Cagliari). Bo dawno już zapomniałyśmy panom z Italii kiepski występ na Euro, a zakątek naszych serc na pewno ma kolor lazurowy.
Pozostałe wyniki:
USA - Japonia 1:0
Australia - Serbia 1:1
Kamerun - Korea 1:1
Holandia - Nigeria 0:0