To oczywiście jeszcze z czasów w Sportingu Lizbona, kiedy Cristiano nie miał jeszcze narzeczonej, nie był zakochany i nie planował ślubu (tak, to nad Wami się pastwimy, miłośniczki Ronaldo). Nie wątpimy jednak, że już wtedy Portugalczyk święcie wierzył we własną doskonałość.