Taylor jeszcze nie przeprosił Eduardo?

Pamiętacie zapewne straszny wypadek, jaki miał miejsce w zeszłym miesiącu w czasie jednego z meczów Arsenalu przeciwko Birmingham. Zawodnik tych ostatnich, Martin Taylor, brutalnym faulem złamał wówczas nogę gwieździe Kanonierów, Chorwatowi Eduardo da Silva. Do dziś nie możemy wymazać sprzed oczu widoku zmasakrowanej, wygiętej pod jakimś makabrycznie nienaturalnym kątem kostki sfaulowanego piłkarza. I choć wtedy pisałyśmy, że Taylor bezzwłocznie przeprosił poszkodowanego za całe zajście, to teraz okazuje się, że do takiego zdarzenia w ogóle nie doszło. Przynajmniej tak twierdzi da Silva.  

- Myślę, że był u mnie w szpitalu, ale ja go nie widziałem. Żona powiedziała, że Taylor przyszedł mnie odwiedzić, kiedy byłem operowany i ktoś go jej wtedy pokazał. Być może odwiedził mnie, kiedy byłem nieprzytomny, ale ja go nie widziałem. Ale jeśli przeprosi, przyjmę przeprosiny. Jestem synem Boga i dlatego muszę mu przebaczyć - opowiedział w jednym z wywiadów dochodzący do siebie Eduardo.

To jak w końcu, był czy nie był, przeprosił czy nie przeprosił? Oto jest pytanie. Ale trochę to dziwne, że da Silva zapewnia o własnym miłosierdziu, jednocześnie wypominając przeszłe grzechy. Tym bardziej, że przeprosiny już dawno zostały uznane za fakt. Jednak gdy przypominamy sobie tę kontuzję...my zamiast przeprosin żądałybyśmy bardzo wysokiego odszkodowania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.