Ashley Cole: ciężkie życie niewiernego

Choć wygląda na to, że Cole już na dobre wróciła do swojego męża cudzołożnika, ten nadal nie ma lekko. Pokazująca się nadal bez pierścionka zaręczynowego i obrączki ślubnej żona-zdradzona to jakby grożenie palcem Ashleyowi: "przebaczyłam, ale nie do końca. Jeszcze nie wszystko wróciło do normy". Nie tylko to jednak psuje słodki smak życia piłkarzowi Chelsea. Domyślamy się, że brak ślubnej biżuterii u Cheryl doskwiera Ashleyowi mniej niż zupełna abstynencja seksualna, o której wprowadzeniu zadecydowała piosenkarka Girls Aloud.  

Zasadę wstrzemięźliwości seksualnej, jak postanowiła Cheryl, państwo Cole mają stosować przez następne sześć miesięcy. Ashley na warunek żony (kolejny po sprzedaniu domu ) się zgodził, nie miał wszakże innego wyjścia. Na pewno jednak teraz jeszcze bardziej żałuje swojego niecnego występku. Gdyby wiedział, jakie katusze będą mu w konsekwencji grozić, pewnie nigdy nie zdecydowałby się na skok w bok.

Smutne życie w małżeńskim kieracie, w klimacie krzywdy i nieufności, przekłada się na zachowanie Ashleya w czasie wypadów z kolegami. Bardzo zresztą ostatnio nielicznych, bo Ashley nie ma albo ochoty, albo pozwolenia na imprezowanie, albo - co najbardziej prawdopodobne - ani jednego, ani drugiego. Ostatnio odbył się charytatywny bankiet, zorganizowany przez Emporio Armani, w którym wzięłi udział, między innymi, piłkarze Chelsea, a wśród nich Cole. Nie było jednak zwyczajowego picia do białego rana i oddawania moczu na oczach fotoreporterów do przypadkiem wyniesionych z baru kufli piwa. Zreformowany i skruszony Cole był grzeczny, nie pił oraz - to niepotwierdzona plotka - wrócił wcześniej do domu!

Jeden z kolegów Ashleya opowiada: - On prawie wcale nie wychodzi. Po treningu jedzie prosto do domu, do Cheryl. Nie odbiera nawet telefonów od najbliższych kolegów z drużyny, aby móc bardziej się skoncentrować na swojej żonie. W ten sposób chce dowieść, jak bardzo jest mu przykro i jak winny się czuje.

Cóż, nie opłaca się chyba schodzić ze ścieżki wierności. Nie wystarczyło picie na umór z kolegami? Takie rzeczy nie są w Anglii przez nikogo (łącznie z partnerkami) źle widziane.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.