Piłkarz Spurs na razie mieszka ze swoja dziewczyną w hotelu, ponieważ cena żadnej z obejrzanych posiadłości nie spełniła jego oczekiwań. - Ceny domów to jakiś dowcip. To niewiarygodne. Kiedy oglądasz domy i później dowiadujesz się, ile kosztują, pytasz sam siebie "Co?!" - opowiada rozgoryczony Woodgate.
Przypomnijmy, że podobne zastrzeżenia dotyczące kosztów związanych z kupnem mieszkania w stolicy Anglii miał już kiedyś dużo lepiej zarabiający Michael Ballack. Niemiec twierdził, że z pensją 120 tys. funtów tygodniowo było go stać tylko na wynajęcie, a nie zakup domu. Jak widać niektórym zawsze jest za mało.
Ciacha zadowoliłyby się znacznie mniejszą częścią tego wynagrodzenia. Jakoś jesteśmy przekonane, że nawet niewielki ułamek piłkarskiej pensji wystarczyłby, by nabyć jakieś przytulne gniazdko, nawet w Londynie. Chciwość to brzydka cecha, panowie.