Cristiano Ronaldo zaatakowany laserem

To nie żart. Przez chwilę życie i zdrowie naszego ulubionego i najstaranniej uczesanego piłkarza zawisły na włosku. Jak utrzymują włodarze klubu Manchester United, tuż przed rozpoczęciem wczorajszego meczu z drużyną Olympique Lyonnais, w stronę Portugalczyka z trybun sączyły sie strumienie zabójczego światła. To doprawdy cud, że C-Ron nie został zgładzony jednym z laserowych długopisów.  

Choć w ostatecznym rozrachunku Ronaldo z tej groźnej sytuacj wyszedł bez szwanku, to UEFA otrzymała oficjalną skargę od menadżerów "Czerwonych Diabłów". Może też dlatego Ronaldo, cel zamachu, nie zdobył wczoraj ani jednej bramki (przyznajemy, że w wypadku tego gracza to rzadkość), a całe spotkanie zakończyło się zaledwie remisem.

I już miałyśmy współczuć naszemu bohaterowi, gdyby nie fakt, że lepiej przyjrzałyśmy się zdjęciom z wczorajszego treningu. Nawet jeśli wówczas na trybunach nie było nikogo, to trzeba przyznać, że miny strojone przez Cristiano mogłoby nawet największego stoika i pacyfistę popchnąć do sięgnięcia po laser (lub inną broń). Ten chłopak prosi się wręcz o akty agresji.

Na koniec ciekawostka, podsunięta nam przez jednego z czytelników: czy wiecie, że Ronaldo, jako jedyny zawodnik Man-U, trzyma w szatni swoje lusterko?

Gdyby Cris nie wyglądał tak, jak wygląda i nie grał tak, jak gra, to zaśmiałybyśmy się szyderczo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.