Najpierw piosenkarka Girls Aloud wyjechała na "jakiś czas" w nieokreślone miejsce, by odpocząć od stałego medialnego zgiełku towarzyszącego sprawie. Potem przeniosła się do znajomych i niektóre źródła podają nawet, ze zdarzyło jej się jej powiedzieć słowa coś w stylu "nie chcę nigdy więcej go widzieć" lub wręcz "nie mogę nawet na niego patrzeć". Ostatnio Cheryl z takiego właśnie powodu rzekomo - bo widok małżonka jest jej niemiły - odmówiła przyjścia na mecz reprezentacji Anglii. Najnowszą manifestacją niezadowolenia i zacietrzewienia (przyznajemy - jak najbardziej uzasadnionego) jest natomiast wyjazd do Tajlandii w towarzystwie koleżanek z zespołu. Podczas wyjazdu ma ponoć zapaść ostateczna decyzja co do tego, czy Ashley zasłużył na jeszcze jedną szansę. Nie dziwimy się - na pewno w Tajlandii, na piaszczystej płazy, przy towarzystwie delikatnego szumu fal, na pewno myśli się łatwiej. A przynajmniej przyjemniej.
Tymczasem Ashley w pełni zdaje sobie sprawę ze swojego niewesołego położenia. Jak podął dziennik The Sun, obrońca Chelsea desperacko pragnie powrotu Cheryl do domu i jest świadomy, że im dłużej przebywa ona w otoczeniu osób, które go nienawidzą (czyżbyśmy o czymś nie wiedziały? Ashley najwyraźniej łatwo znajduje wrogów...), tym mniej będzie miała ochotę na pojednanie.
To niesamowite wręcz odkrycie. Szkoda, że na tego typu genialne pomysły (jak na przykład: "Nie powinienem zdradzać żony, bo to jest nie w porządku, a ona może się zdenerwować"), Cole nie wpadł odrobinę wcześniej. Jak widać, zawodnik Chelsea mądry po szkodzie.