Masza od jakiegoś już czasu coraz bardziej stara się pokazać, że wbrew temu, co się mówi, wciąż czuje się Rosjanką, a na rodzinnym kraju jednak jej zależy. Dlatego postanowiła pomóc koleżankom z drużyny i pojechała do Izraela. Udało się, jej dwa stosunkowo gładkie wygrane nad gospodyniami w istotny sposób przyczyniły się do ostatecznego zwycięstwa Rosji 1:4.
Króciutki fragmencik z meczu.
Nie od dziś wiadomo jednak, że śliczna Maria o wiele więcej ma wspólnego ze Stanami Zjednoczonymi niż z miejscem, gdzie się urodziła, a jej intencje często w przeszłości poddawane były pod wątpliwość. "Amerykańską" Rosjankę bowiem częściej można usłyszeć mówiącą po angielsku niż rosyjsku, a tajemnicą poliszynela jest fakt, że koleżanki z reprezentacji za Maszą nie przepadają. Kiedy we wrześniu ubiegłego roku Rosjanki wygrywały w Pucharze, Swietłana Kuzniecowa pytała wprost, co Maria robi w drużynie, a Anna Czakwetadze nie wahała się powiedzieć, że skoro ktoś nie gra w zespole przez cały rok, to w finale wystąpić po prostu nie powinien. Bo na to nie zasługuje. Zresztą Szarapowa miała raczej wspierać zespół moralnie, bo wyjść na kort z powodu kontuzji nie mogła Cóż, nie lubią się dziewczyny i już.
Poza tym jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą należy wziąć pod uwagę. Każdy kolejny turniej, oprócz tego, że pozwala jeszcze bardziej wsławić swoje - i tak już powszechnie znane i rozpoznawalne - nazwisko, daje możliwość pokazania się w nowych strojach i w nowym wydaniu. Tak jak miało to miejsce w Ramat Hasharon.
a
Całkiem fajne te bluzeczki.