Szarapowa gra dla Rosji!

Miniony weekend w żeńskim tenisie zdominowały rozgrywki w ramach Pucharu Federacji (taka kobieca wersja Pucharu Davisa). Panie spakowały swoje rakiety do toreb, odłożyły grę w turniejach indywidualnych na bok i pojechały, w zależności od tego, gdzie los je rzucił, reprezentować swój kraj. To samo, co może dziwić, uczyniła również rosyjska super gwiazda, Maria Szarapowa.   

Masza od jakiegoś już czasu coraz bardziej stara się pokazać, że wbrew temu, co się mówi, wciąż czuje się Rosjanką, a na rodzinnym kraju jednak jej zależy. Dlatego postanowiła pomóc koleżankom z drużyny i pojechała do Izraela. Udało się, jej dwa stosunkowo gładkie wygrane nad gospodyniami w istotny sposób przyczyniły się do ostatecznego zwycięstwa Rosji 1:4.

Króciutki fragmencik z meczu.

Nie od dziś wiadomo jednak, że śliczna Maria o wiele więcej ma wspólnego ze Stanami Zjednoczonymi niż z miejscem, gdzie się urodziła, a jej intencje często w przeszłości poddawane były pod wątpliwość. "Amerykańską" Rosjankę bowiem częściej można usłyszeć mówiącą po angielsku niż rosyjsku, a tajemnicą poliszynela jest fakt, że koleżanki z reprezentacji za Maszą nie przepadają. Kiedy we wrześniu ubiegłego roku Rosjanki wygrywały w Pucharze, Swietłana Kuzniecowa pytała wprost, co Maria robi w drużynie, a Anna Czakwetadze nie wahała się powiedzieć, że skoro ktoś nie gra w zespole przez cały rok, to w finale wystąpić po prostu nie powinien. Bo na to nie zasługuje. Zresztą Szarapowa miała raczej wspierać zespół moralnie, bo wyjść na kort z powodu kontuzji nie mogła Cóż, nie lubią się dziewczyny i już.

Poza tym jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą należy wziąć pod uwagę. Każdy kolejny turniej, oprócz tego, że pozwala jeszcze bardziej wsławić swoje - i tak już powszechnie znane i rozpoznawalne - nazwisko, daje możliwość pokazania się w nowych strojach i w nowym wydaniu. Tak jak miało to miejsce w Ramat Hasharon.

a

Całkiem fajne te bluzeczki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.