Inwazja fałszywych stewardów, a Liverpool się cieszy

A my z nimi. Tak jak nie wyobrażamy sobie Mistrzostw Europy bez Anglików (a jednak to fakt!), tak nie wyobrażałyśmy sobie dalszych rozgrywek Ligi Mistrzów bez "The Reds" (którzy wczoraj wystąpili raczej w stylu "The Blacks"). Na szczęście, w tym drugim wypadku wszystko skończyło się dobrze, Gerrard i spółka w przepięknym stylu wygrali z Olympique Marseille 4-0, a wszystkie fanki Fernando Torresa mogą odetchnąć z ulgą.  

Spotkanie oglądało się bardzo przyjemnie, choć zabrakło naszego wijącego się ulubieńca, Petera Croucha. Pierwszą bramkę zaliczył Steven Gerrard vel Rewelacyjne Łydki (wersja dla złośliwych: Commando, tudzież Ten, Który Nie Nosi Majtek); drugą Torres, nad którego urokami rozpływać się nie będziemy, bo to już zbytnia oczywistość; trzecią Dirk Kuyt a.k.a. Boy George ; czwartą natomiast zdobył Ryan Babel, o którym nie mamy do powiedzenia nic oprócz tego, że był zmiennikiem Torresa.

Ciekawe, czy jakiś wkład w wygraną swojej drużyny mieli kibice Liverpoolu. Podobno wielu z nich, ze względu na zbyt małą dostępność biletów na mecz, aby dostać się na stadion miało zamiar udawać porządkowych (czyli"stewardów"), w którym to celu masowo nabyli fałszywe kamizelki z napisem steward. Takie jak te:

i

Spryt kibiców nie ma granic. Ciacha następnym razem same sobie takie wdzianka załatwią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.