Kanonierzy bez Fabregasa gubią się przed meczem

Ach, tak, zabolało. Przedwczoraj Arsenal przegrał i to w kiepskim stylu z byle jaką drużyną. Mamy zresztą nadzieję, że niezbyt mocno identyfikujecie się z zespołem z Middlesbrough, ale my nieszczególnie jesteśmy pod wrażeniem ich dotychczasowych osiągnięć, i to ze wskazaniem na "nie". Kanonierzy jednak ulegli nie Manchesterowi, nie Chelsea, a właśnie im, chłopcom z "Boro". Nie pomogli piłkarscy geniusze na miarę Walcotta. Za tę brzydką porażkę możemy winić nieobecnego Fabregasa. Albo inne okoliczności, które wczoraj ujawniono, które, być może, choć w części usprawiedliwią Londyńczyków. Okazuje się, że autobus, którym piłkarze Arsenalu podróżowali do Riverside na spotkanie z klubem Middlesbrough...zgubił drogę. Już widzimy tych graczy błąkających się po nieznanych sobie okolicach, nerwowo wypytujących o drogę, pogrążonych w modlitwach o znalezienie właściwej ścieżki.  

- Jesteśmy graczami pierwszej ligi, powiedzcie, dobrzy ludzie, jak dojechać na stadion - dźwięczy nam w uszach prawdopodobne pytanie, które piłkarze The Gunners drżącymi wargami zadawali miejscowej ludności. Nic dziwnego, że po takiej traumie chłopcy mieli byli roztrzęsieni, mieli nadwątlone siły i brakowało koncentracji. Wszyscy wiemy, że błąkanie się na podobieństwo dziecka we mgle to niewesołe doświadczenie.

Nie zdziwimy się jednak ani specjalnie nie będziemy się burzyć, gdy uznacie, że przegrana Arsenalu była jednak konsekwencją nieobecności Cescsa. Nie każdy musi dzielić podejście Ciach do tematu z punktu widzenia psychologii sportowców.

***Tak, to zdjęcie miało być do tego tekstu. Chochliki. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.