Rano burza po wywiadzie z Maciejem Rybusem, wieczorem remis ze Szkocją

Komentujemy jedno i drugie.

Zaczynamy od sprawy ważniejszej, czyli meczu. Po pięknej wygranej z Niemcami w sobotę , wczoraj nasi piłkarze zmierzyli się ze Szkotami. A ci od początku dali jasno do zrozumienia, że patyczkować się nie będą.

Swoje już w 10. minucie przeszedł Robert Lewandowski:

.. . .

Filmik z tego wejścia Gordona Greera oglądacie na własną odpowiedzialność :

My patrząc na to, wciąż mamy taką minę:

embed

Dlatego kompletnie nie dziwimy się, że Lewy zareagował tak:

Robert LewandowskiRobert Lewandowski KACPER PEMPEL/REUTERS KACPER PEMPEL/REUTERS

Szkoci grali agresywnie, ale to my pierwsi strzeliliśmy gola:

To szczęśliwy strzelec Krzysztof Mączyński:

Robert LewandowskiALIK KEPLICZ/AP ALIK KEPLICZ/AP

Jakby kto pytał, my jesteśmy na tak.

Była 11. minuta. Wydawało się, że tak szybko zdobyty gol ustawi mecz i naszych piłkarzom będzie się grało po prostu łatwiej. Niestety, z prowadzenia cieszyliśmy się tylko siedem minut. Oto Shaun Maloney i bramka wyrównująca:

Szkotom mało było sponiewierania Lewego. Swoje zebrał też Kamil Glik:

Kamil GlikKamil Glik KUBA ATYS KUBA ATYS

To nie tak, że się czepiamy, ale sędzia był chyba trochę zbyt wyrozumiały dla tak ostrej gry naszych przeciwników. Tu w końcu chodzi o kopanie piłki, a nie unieszkodliwienie rywala! Owszem, to nie przedszkole, ale też nie walka MMA.

Pierwsza połowa zakończyła się remisem, drugą nasi zaczęli z wielkim animuszem. To my atakowaliśmy i prowadziliśmy grę, ale bramkę strzelili, a jakże, Szkoci. Do tej pory nie wiemy, jak mogliśmy im pozwolić na taką akcję:

Była 57. minuta i teoretycznie dużo czasu na odrobienie strat. Coraz bardziej się jednak martwiłyśmy o zdrowie naszych piłkarzy. Zmęczenie po spotkaniu z Niemcami to jedno, a bezpardonowa gra Szkotów - drugie. Kiedy poważnie rozważałyśmy już oficjalny bojkot szkockiej kraty i generalnie wszystkiego, co szkockie, cudownym podaniem popisał się Artur Jędrzejczyk, a Arek Milik huknął, jakby chciał odpłacić rywalom za wszystkie faule. O, właśnie tak:

Do końca meczu wynik już się nie zmienił, chociaż to my byliśmy stroną przeważającą. I chociaż to Sebastian Mila grał tak, jakby to była gra komputerowa:

Wiemy, że teraz jest moda na chwalenie Mili. My ze swojej strony mówimy, że pamiętamy już te popisy Sebastiana. Jakby kto pytał.

Pewnie przed meczami z Niemcami i Szkocją cztery punkty wzięlibyśmy w ciemno. A tak pozostaje żal, że nie udało się wczoraj wygrać. Niedosyt czują też sami piłkarze:

Poza bólem psychicznym niektórzy czują też ten czysto fizyczny:

Cóż, nie ma co rozdzierać szat. Fakty są takie, po trzech meczach mamy siedem punktów i dzięki wczorajszemu remisowi Niemców z Irlandczykami wciąż prowadzimy w grupie. Pisałyśmy o tym w poniedziałek, napiszemy i dzisiaj: droga do Euro 2016 daleka, ale wierzymy, że uda nam się ją pokonać i we Francji zagramy. Do boju, Polsko!

***

A teraz poważnie. Kilka słów na temat tego wywiadu z Maciejem Rybusem .

Wczoraj wywołał potworne zamieszanie i sporo kontrowersji, także na naszych łamach. Wszystko za sprawą fragmentu o zepchnięciu siatkarzy z piedestału. Przyznam szczerze, że ja, Arisa, przyjęłam tę sytuację z dużym smutkiem. Uwielbiam siatkówkę i uwielbiam piłkę nożną, ale przede wszystkim kocham polskich sportowców. Wszystkich. Cieszę się z każdego ich sukcesu, smucę się po porażkach. Ale jak zbity pies czuję się wtedy, gdy ludzie zaczynają się kłócić o to, która dyscyplina jest ważniejsza i który wynik bardziej zasługuje na docenienie. Często zaraz potem pojawiają się personalne docinki i wypominanie zarobków. Po co? Przecież zwycięstwo piłkarzy z Niemcami w niczym nie ujmuje siatkarzom! Czy nie można cieszyć się i z jednego, i z drugiego? Albo przynajmniej pozwolić cieszyć się innym?

Nie wierzę, że Maciej Rybus miał coś złego na myśli. Ja jego słowa odebrałam raczej jako wyraz szacunku dla sukcesu siatkarzy i radość, że im, piłkarzom, wielokrotnie obśmiewanym, odsądzanym od czci i wiary udało się do tego sukcesu nawiązać. Rybus zdaje się nawet nieco dziwić, że wszystko za sprawą jednego zwycięstwa. Może dla niektórych to słowa niefortunne, może niestosowne. Ale gdyby tak trochę więcej dobrej woli?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.