Trzęsienie ziemi o poranku: Sebastian Vettel odchodzi z Red Bull Racing

Do Ferrari. Zastąpi Fernando Alonso.

Gdy cały formułowy świat obserwował, co zrobi Fernando Alonso, show postanowił skraść Sebastian Vettel, który w piątkowy wieczór poinformował swój zespół, że odchodzi do Ferrari. Miejsce Niemca zajmie Daniił Kwiat z Toro Rosso, który też o swoim awansie dowiedział się w ostatniej chwili.

Czy tylko nam te ruchy wydają się strasznie szybkie? Przecież Daniił dopiero co wszedł do F1, a tu już wskakuje do Red Bulla. Niemniej - gratulujemy!

Przejście Sebastiana z jednej strony nas cieszy, bo z przyjemnością zobaczymy, jak poradzi sobie w nowym otoczeniu i bez Helmuta Marko teamie, w którym nie jest od lat oczkiem w głowie. Z drugiej jednak strony mamy wrażenie, że jego posunięcie stanowi idealną ilustrację do powiedzenia o zamienianiu siekierki na kijek.

A co z Fernando Alonso? Odejście Hiszpana z zawodzącego go od 5 lat teamu jest już właściwie przesądzone. I oto ku naszej zgrozie okazuje się, że Fernando nie ma zbyt wielu opcji.

W Red Bullu przyznali, że nigdy nie rozważali jego kandydatury na zastępstwo Sebastiana.

Filozofia Red Bulla zawsze polegała na inwestowaniu w młodych. Stąd wziął się Seb, stąd wziął się Daniel, a Daniił Kwiat wygląda także na wyjątkowy talent - powiedział szef Red Bulla, Christian Horner.

Mercedes pragnie zatrzymać na kolejny rok obu kierowców. Wydaje się więc, że jedyną opcją jest dla Fernando powrót do McLarena, co, biorąc pod uwagę historię relacji Hiszpana z angielskim teamem, tylko pokazuje, jak źle zadziało się między Fernando a Ferrari.

McLaren przyznał, że nie podpisał jeszcze umowy z żadnym kierowcą na przyszły sezon. Dołączenie Alonso oznaczałoby jednak właściwie pewne zakończenie kariery przez Jensona Buttona.

Kolejna możliwość to "zrobienie Kimiego" i wzięcie przez Fernando np. rocznego urlopu od F1, co z kolei zupełnie nam się nie podoba.

Pewne pomysły na przyszłość Hiszpana ma też jego dawny kolega zespołowy, Felipe Bejbi.

 

Lawina ruszyła. Z zaciekawienie będziemy obserwować, co zrobi Fernando.

 
Więcej o: