Matthew Anderson wyjaśnia zagadkę swojego drzewa na ramieniu

Why so sad, Matthew?

Zagadkę nowego ogromnego tatuażu Matthew najbardziej gorliwie chciał rozwiązać Kuba Bednaruk, który był nawet gotów ściągać koszulkę siatkarza, by dowiedzieć się co skrywają plecy (gdzie, wedle jego podejrzeń, znajduje się dalsza część i jednocześnie wyjaśnienie tego,  co w tym tatuaże chodzi). Tymczasem na plecach nie ma nic, drzewo to drzewo i koniec.

Sprawę wyjaśnił w trochę bardziej cywilizowany sposób reporter Polsatu, który po prostu zapytał o historię stojącą za tym oryginalnym malunkiem . Matthew wyjaśnił, że każdy z jego tatuaży ma związek z rodziną, z którą jest bardzo mocno związany, a tatuaże pomagają w jakiś sposób przeżyć częstą rozłąkę. Róże na przedramieniu zrobił dla swojego rodzeństwa, drzewo to po prostu drzewo genealogiczne poświęcone całej rodzinie.

To strasznie słodkie Matthew i w ogóle, ale to już koniec, co nie? Drzewo załatwia sprawę? Nie będzie domu rodzinnego na plecach? Co by nie było, nie mamy sumienia śmiać się więcej z drzewa, zwłaszcza, że siatkarz opowiadający historię tatuażu, a nawet odpowiadający na zupełnie sportowe pytania (wywiad przeprowadzono po grupowej porażce z Francją), jest tak straszliwe smutny, patrzeć na to nie możemy i boimy się myśleć ile sztyletów zostanie nam wbitych w serce jutro podczas meczu Polska - USA.

Zobaczcie same:

polsatsport.pl

Matthew, uśmiech!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.