Z archiwum H: puchary, sztuka fryzjerstwa, dużo lodu i dwie małe rączki, które zrobią Wam dzień

Kiedy ostatnio zaglądałyśmy do naszych hiszpańskich byczków, lizali rany po nieudanym mundialu. To znaczy nie do końca lizali. Po prostu cieszyli się z wakacji, dla wielu - pewnie pierwszych takich od czasu, gdy ktoś zauważył, że wcale nieźle potrafią kopać piłkę. A teraz - koniec laby!

Wyraźny ku temu dowód dał Santi Cazorla. Nieco przez nas i przez Vincent del Bosque pomijany, żyjący gdzieś na końcu świata w Londynie jeszcze przed startem nowego sezonu Premier League cieszył ze zwycięstwa w meczu o Tarczę Wspólnoty. Ba, nasz mały Santi otworzył wynik spotkania, w którym Arsenal 3:0 pokonał Manchester City. Hiszpański piłkarz coś wygrywa = muszą być fotki. Santi podzielił się kilkoma na swoim Facebooku.

Jest klasyka: w szatni, z trofeum, bez koszulek, w klapkach:

hh facebook.com facebook.com

Jest też klasyka nr 2: na boisku, selfie, z rozdziawioną paszczą:

embed

Tymczasem w innej części Londynu

(Niech wszystkie fanki Arsenalu lepiej wyciągną chusteczki).

Rzecz dotyczy bowiem byłego kapitana Kanonierów, który latem podpisał kontakt z lokalnym rywalem. Tak, chodzi o Czesia. Czesio ostatnie chwile przed startem sezonu poświęcił na spacery, a w związku z tymi spacerami mamy kilka dobrych wiadomości:

  1. Czesio założył na głowę kaptur, dzięki czemu nie widzimy jego okropnej nowej fryzury (czyżby ktoś mu doniósł, że nam się nie podoba, przyznać się),
  2. Zdjęcie jest tak wykadrowane, że naszym oczom nie ukazują się buty Czesiowej Danielli. Wszystkie wiemy, że takie widoki to zwykle traumatyczne przeżycie, więc dziękujemy fotografowi!

Co się jeszcze tyczy fryzury Fabregasa, to grupowe zdjęcie Chelsea daje nadzieję na poprawę:

hh facebook.com facebook.com

Przechodząc zaś do spraw sportowych, Czesio w niebieskiej koszulce czuje się najwyraźniej wybornie, bo na inaugurację Premier League zaliczył dwie asysty, a jedna z nich była taka, że zapominany nie tylko o Czesiowej fryzurze, butach Czesiowej Danielli i o tym, że Czesiowa córka ma własne konto na Instragramie (o tempora, o mores!). No, bo spójrzcie tylko:

 

Tymczasem w innej części Europy

(Niech wszystkie z Was lepiej wyciągną chusteczki).

Fatalna wiadomość napłynęła z Niemiec. Konkretnie to z Monachium. W meczu o Superpuchar Niemiec paskudnej kontuzji nabawił się Javi Martinez. Hiszpan zerwał więzadło krzyżowe w lewym kolanie i czeka go teraz a) operacja, b) długa i żmudna rehabilitacja.

Javi się jednak nie łamie i już zdążył podziękować wszystkim za wsparcie (klik w obrazek:

facebook.com

Javi, trzymaj się!

Tymczasem w  perfekcyjnej części Europy

Xabi Alonso wrzucił ostatnio na Facebooka dwa perfekcyjne zdjęcia z Nagore. Tak donosimy. Czysto informacyjnie. Jakby na przykład brakowało Wam trochę estetyki na najwyższym poziomie. Gotowe?

xabixabi facebook.com facebook.com

Perfekcyjne objęcie, czyż nie?

xabixabi facebook.com facebook.com

Perfekcyjne wszystko, czyż nie?

JAK ONI TO ROBIĄ?

Xabi wrzucił zdjęcia może na pociechę przed meczem o Superpuchar Europy, w którym nie mógł zagrać. Przypomnijmy: UEFA nałożyła na Pana Idealnego karę za to, że w finale Ligi Mistrzów wbiegł na boisko w trakcie trwania spotkania, ciesząc się z gola Garetha Bale'a. A zrobić tego nie mógł, bo w finale nie grał za nadmiar żółtych kartek.

Po pojedynku o Superpuchar przeciwko Sevilli nasz Xabi odebrał jednak pamiątkowy medal za wygraną (Real zwyciężył 2:0 po dwóch trafieniach CR7). Medal odebrał oczywiście perfekcyjnie. Oglądajcie:

 

Oj, Xabi, Xabi.

embed

Pan Idealny wrzucił przed meczem fotki z żoną, Sergio Ramos podzielił się zdjęciami od fryzjera. Ale spokojnie, nie trzeba chyba robić żadnej interwencji. Sergio zadbał po prostu o dobry look przed spotkaniem:

embed

A po meczu zatroszczył się o udokumentowanie zwycięstwa:

embed

(Sergio, tylko nie zbij tego pucharu!)

embed

Wiecie, cieszymy się oglądając fotki klaty Sergio. Ale mimo wszystko król dokumentacji wygranej może być tylko jeden:

embed

Te małe rączki należą do Martina Casillasa, a zdjęciem podzielił się na swoim Facebooku dumny tata. Naprawdę, chciałybyśmy napisać coś konstruktywnego, jakoś to inteligentnie skomentować, używając odniesień do literatury, malarstwa, filmu, rzucając błyskotliwym cytatem albo chociaż adekwatnym do sytuacji tumblrem. Ale wszystko na nic. Może stare dobre "awwwww" wystarczy?

Jeśli mało Wam widoku dzieci, to zdjęciami ze swojego campu podzielił się na swoim Facebooku Andres Iniesta. Na żadnym nie pokazuje wyciągniętego kciuka, więc w normalnych okolicznościach trochę byśmy się niepokoiły, ale spójrzcie tylko na to:

embed

Albo na to:

embed

Po więcej odsyłamy tutaj>>

To co: chcecie, żeby adoptowal Was Iker czy Andres?

Dobra, wiadomo, że uwielbiamy dzieci w otoczeniu piłkarzy, ale uwielbiamy też piłkarskie klaty. Nasze hiszpańskie byczki wzięły się w tym względzie ostro do pracy i postanowiły dołączyć do akcji oblewania się kubłem wody z lodem.

Czesio:

O Jezusiczku, przez ten angielski Czesia mało brakowało, a w ogóle byśmy nie zauważyły, że jego fryzura wraca do normy.

Geri z osobą towarzyszącą (już Wam to pokazywałyśmy, ale jest to tak urocze, że można obejrzeć jeszcze raz, co nie?)

Wcale nie wpatrujemy się obsesyjnie w brzuch osoby towarzyszącej, szukając tam śladów siostrzyczki Milana. A jeśli nawet się wpatrujemy, to wiecie, jakby kto pytał:

embed

Iker niestety, bez osoby towarzyszącej .

embed

Sergio:

 

Który dostaje dodatkowe punkty za nominowanie największej miłości swego życia Fernando Torresa.

Tak generalnie to wiecie, niby to jest lód w tych kubłach, niby lato się kończy, trzeba zaprzestać biegania boso po łące i powoli myśleć o spaniu w skarpetkach, ale nam się jakoś dziwnie gorąco zrobiło. Prosimy o interwencję:

embed

PS To pierwsze "Z archiwum H" bez red. Mariny. Doskonale zdaję sobie sprawę, że trudno będzie ją zastąpić, dlatego z niecierpliwością czekam na opinie dotyczące tego tekstu. Jeśli będzie Wam się podobało, to zrobię wszystko, żeby cykl kontynuować najlepiej jak tylko potrafię. Oczywiście z Waszą pomocą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.