Mundialowe Ciacha Dnia: dzień 10

Kolejny emocjonujący dzień mundialu, kolejne ciężkie wybory redaktorek.

Marina

Choć pewnie moje redakcyjne koleżanki nominują tutaj któregoś z panów odpowiedzialnych za piękne widowisko Ghany z Niemcami, ja pójdę w zupełnie inną stronę. Bo mecz Iranu z Argentyną widziałam od początku do końca, bo cierpiałam na nim prawie tak jak Albicelestes próbujący przebić się przez mur rywali, bo tak jak oni, nie wiem, czy cieszyłam się bardziej bo mecz się już skończył, czy bo w tej końcówce padł gol - spektakularny, zwycięski i autorsta nikogo innego jak Leo Messiego . Mój głos w inną stronę pójść nie może.

embed

Zwłaszcza, że po tym jak zrobił to...

embed

zrobił też to...

embed

***

Rybka

No to ja mam problem. Niby powinno być łatwo, bo grali Niemcy, ale: Mario Goetzego, choć śliczny, nominować nie mogę - tak, wiem, piłkarskie kariery bywają trudne i nie ma sentymentów, ale wciąż mam lekkiego focha, że opuścił Roberta, Reusa i Dortmund. Miro Klose, któy strzelił drugiego gola? Chwała mu za to, wspaniały zmiennik, wyrówywacz rekordu Ronaldo, ale przykro mi, akurat Miro Klose, mimo szacunku, był zawsze tym zawodnikiem kadry Niemiec, do którego moje serduszko nie potrafiło zapałać miością. Neuer? Dobrze bronił, ale dwa gole jednak wpuścił. No to kto? Messi nie, nigdy nie byłam fanką, zresztą Aregntyna nie zasłużyła. Reprezentacja Bośni była dzielna, ale przegrała. Reprezentacja Ghany była jeszcze dzielniejsza, i czapki z głów, nie mogę jednak ciachem mianować nikogo, kto urywa punkty Niemcom, no nie mogę i już.

Ufff, rozpisałam się, a trzeba kogoś wybrać, posłużę się więc wybiegiem - skoro nie Miro Klose, to może ten, kto strzeleni tej bramki mu umożliwił - piękny trener Joachim Loew w eleganckiej czarnej koszuli, który potrafił podźwignąć Niemców z kryzysu i sprawić, że jednak nie przegrali. No i kiedyś w końcu trzeba go docenić.

REUTERS/PAUL HANNA REUTERS/PAUL HANNA

***

Ruby blue

No to ja też dziś jestem trochę w kropce i strasznie żałuję, że nie przyjrzałam się jeszcze porządnie Bośniakom, bo tam na pewno jakieś fajne bałkańskie bohuny biegają. Tymczasem pójdę w zupełnie odwrotnym kierunku i dam upust swojej drugiej słabości - drągalowatym blondynom wyglądającym trochę jak informatyk z IBMu, trochę jak Patrick Wilson a trochę jak Michaal Cera. Jeśli jeszcze się nie domyślacie, to tak, mowa o autorze asysty numer dwa, Benediktcie Hoewedesie .

embed

No czasem tak mam.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.