Ta, ta, już słyszymy wasze głosy oburzenia, że przecież oficjalne rozpoczęcie to było już parę dni temu, że oficjalne rozpoczęcie to symboliczny przyjazd do Las Rozas i odbywający się na tamtejszym parkingu pokaz hiszpańskiej mody męskiej. Owszem, macie całkowitą rację, a my spuszczamy wzrok ze skruchą, że przegapiłyśmy tak wiekopomną chwilę, ale...znamy przynajmniej jednego fana tygrysów i białych torebek (co zaskakujące, nie mówimy o S.Ramosie!) i jednego posiadacza zawsze-na-czasie-i-cool kurtki ortalionowej , którzy powinni ucieszyć się z takiego obrotu spraw. Światło dzienne przecież na pewno nie chciało ujrzeć tych stylizacji.
Wracamy jednak do meritum, dnia wczorajszego i zgrupowanie La Furia Roja, na którym wydarzenia wreszcie nabrały rumieńców. Tudzież my. Ale jak można inaczej, kiedy patrzy się na dwudziestu trzech pięknych, hiszpańskich, zdrowych młodzieńców odzianych w idealnie skrojone czarne garnitury i profesjonalnie zawiązane (tak, widziałyśmy na video, były od tego specjalnie zatrudnione panie asystentki) czerwone krawaty. Przygotujcie się na wrażenia estetyczne na najwyższym poziomie. Oficjalna sesja reprezentacji Hiszpanii przed Mistrzostwami Świata nadchodzi!
Z innych spontanicznych refleksji:
- O włosy Jordiego Alby, rośnijcie szybciej! Wiemy, że odkąd odszedł Carles Puyol etat najmniej atrakcyjnego piłkarza kadry jest wolny, ale kaman! Szkoda, żeby tak urocza twarz się marnowała!
- Po wpatrywaniu się dobre pół godziny, wciąż nie możemy ustalić czy pan piąty od prawej w górnym rzędzie to Xabi Alonso czy perfekcyjnie wykonana z dopieszczającego każdy najmniejszy detal projektu figura woskowa przedstawiającego Xabiego Alonso. Ah, jeszcze mundial się nie zaczął a Pan Idealny już przekracza wszelkie możliwe normy.
Oprócz fotek "na elegancko" były też te "na sportowo", które, co prawda, już w nie tak brutalny sposób traktują nasze chrząstki w kolanach, ale wciąż nie są dla nich łaskawe. Ciągle nie jesteśmy również wielkimi fankami drugich strojów Hiszpanów na mundial w Brazylii, ale zaczynamy się pomału oswajać, a takie obrazki - z naciskiem na radośnie flirtujących Sernando na tym z numerem cztery - tylko nam w tym pomagają.
Sesja zdjęciowa to jednak nie koniec atrakcji przygotowanych dla La Roja wczorajszego dnia, bo zaraz po jej zakończeniu chłopcy zmuszeniu byli gnać do hotelu spakować walizki. Już kilka godzin później wszyscy reprezentanci Hiszpanii, wraz z trenerami, całym sztabem szkoleniowym i tradycyjną grupą dziennikarzy towarzyszącym drużynie wsiedli na pokład samolotu, pożegnali się z Europą i obrali kierunek na USA, Washington D.C., gdzie zanim udadzą się do Brazylii spędzą kilka dni m.in. na spotkaniu z prezydentem Barackiem Obamą w Białym Domu i sparingach.
Lot do Stanów oznaczał dla chłopców jednak przede wszystkim kilkanaście godzin w samolocie, których inaczej niż na wykonywaniu wysokiej jakości selfie (Oficjalny powrót Davida Villi i jego kciuka!) czy obowiązkowych fotek grupowych (kciuków - sztuk trzy, Fabregas nie używający grzebienia od dwóch dni - sztuk jedna).